07.16.2020
11.
„Życie
jest za krótkie by marnować je na diety, skąpych facetów (a na tych szczególnie!) i zły humor....”
źródło FB
TO CO NAS OTACZA...
I nastąpiło to,
co nastąpić musiało!
POWRÓT DO
PRACY....AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Ale nie narzekam,
bo przynajmniej miałam gdzie wrócić. Ogólnie sytuacja jest beznadziejna. Jedna
trzecia biznesu miasta jest pozamykana, po tej chorobie celebrytce.
Wiec naprawdę nie ma co zrzędzić (ale
miałam przynajmniej pierwszy raz w życiu trzymiesięczne wakacje najlepsze w życiu, nie miałam
dzieci, wnuków, byłam sama i na dokładkę nie musiałam chodzić do pracy!). Ale
siedzenie przez te kilka miesięcy w domu ma swoje następstwa niestety. Przyszła np...waga....jakby jest większa...??
Po pierwszym
tygodniu w pracy wydawało mi się, że byłam na nieustającym party w poprzednie tygodnie i że w ogóle nie spałam.
A moje ciało nie pozostawiało mi złudzeń, że na pewno byłam na tygodniowym party
i chyba musiało robić dwadzieścia godzin dziennie coś w rodzaju „wyginam śmiało
ciało”. Nie czułam się dobrze- czułam sie obolała!
Mało tego!
Stopy nie były
dłużne. Udawały wieczorem, że ich nie ma. Tak, jakby się nieźle wyszlajały😉.
Z drugiej strony
mam nadzieje, że ta waga co sobie przyszła (chyba pojeść sobie przyszła) to
sobie zaraz pójdzie w cholerę. Tylko z nią to jest tak, że przyjdzie szybko i
po cichu że nawet jej nie zauważysz. Jak to się mówi "poślady rosną po cichu!!!".
Ale żeby poszła...no tu się trzeba
namęczyć! Zawzięta cholera jakaś, że wygonić jej nie można- gościć się lubi nie zapraszana.
Na ratunek
przychodzi internet. Ćwiczenia. Do wyboru, do koloru- co chcesz! Wzięłam się za jogę. Bo popularna jakąś taka, a jeszcze bierzesz wdechy i wydechy, spokojna jakaś taka. Namaste...czy jakoś tak...
Ubrałam się
odpowiednio, rozłożyłam mate. JOGA DLA POCZĄTKUJĄCYCH- czyli m.in. takie panie
jak ja ćwiczą. I tylko pół godziny. Phi! Damy rade.
I już na początek
się tak wnerwiłam, że szczena mi opadła i trafił mnie szlag. Na ekranie pojawia
się laska lat około dwadzieścia- przełknęłam. Pięćdziesiąt w pasie,
osiemdziesiąt w biodrach. Ciężko, ale przełknęłam. Rączka i łydka jak u mojego wnuczka. Musiałam
sobie pewne rzeczy przetłumaczyć- aby przełknąć.
Ze względu na to, że to joga dla początkujących "będzie mnie oszczędzać"-super, będzie dobrze.
Warunki do ćwiczeń u niej prawie jak u mnie- z tym, że prawie robi duża różnicę. I się
zaczęło.
(opowiadam w skrócie)
Pozycja psa z
głową w dół. Pozycja psa z głową do góry. Mostek... omijamy. O świecy nie wspomnę,
bo gdzie ja te swoje kilogramy do góry podniosę.
Jedne z lepszych ćwiczeń- oddechy....
Pozycja spętanego kąta...-chyba nie będę tłumaczyć jak to wygląda
ale tak się spętałam, że biodra i pachwiny przestały odpowiadać na bodźce.
Najlepiej mi wyszła w tej pozycji otwarta klatka piersiowa (bo zawsze jest
otwarta- na ludzi...), bo zbliżenie złączonych stóp do pośladków nie wyszło. I jeszcze
leżenie dziesięć minut w tej pozycji- zapomnij.
„Pozycja ta jest
dobrodziejstwem dla kobiet”- ok, jestem facetem.
Potem było coś, że kolanami
dotknij brody. Biorąc pod uwagę, że po drodze znajduje się objętość mojego
brzucha a potem piersi wielkością przypominające średnie balony- ćwiczenie
okazało się "nie udane", chyba była pozbawiona wyobraźni proponując mi to ćwiczenie! No już nieźle nie znosiłam tej laski!
Ale bardzo
podobał mi relaks (chyba najbardziej).
Trudno, jakoś dotrwam bo nie takie
wygibasy się w życiu robiło. Prawa ręka koło lewej stopy, lewa stopa koło prawego ucha, czy coś w tym rodzaju...Nie skomentuje.
Pozycja drzewa, zamknij
oczy, stań na jednej nodze i złap balans... Drzewo to już chyba uschnięte, spruchniałe i stare, korzenie też jakieś pomurszałe, balans chyba wyszedł (na zero...albo z domu), drzewo gruchnęło, kot nie zdążył uciec, skoczył
ze strachu na półtora metra chyba, drugi kot- który jadł- wrzasnął (bo nie wiedział co się dzieje i o mało zawału nie dostał) i wystraszył tak
pierwszego, że tamten znowu wyskoczył w góre i
wystraszył znowu tego co wrzasnął i ten też wyskoczył...
{u nich to normalne, i tak się ciągle jeden drugiego wystraszy; najlepiej jak jeden miał torbę- nie chcący-na głowie i biegł za drugim (chyba prosił o ratunek) nie wiedząc, że za nim ta torba biegnie (uciekał ewidentnie przed torbą, która nie odpuszczała), a tamten uciekał przed nim...i torbą...bo myśłał, że torba go goni...}
I dwie miski karmy (chyba się ich też wystraszyły) się rozsypały. "Zasuszone drzewo" starało się pozbierać, ale chrupki były po drodze i chyba chciało się pić (temu drzewu) bo miska z wodą "się rozlała" (sama) ....
Koty głośno
powiedziały co o tym myślą. A właściwie nawrzeszczały...
Ja swoich słów nie powtórzę...Na pewno Jogin by ich nie powiedział...
Podłoga zalana.
Chrupki wszędzie.” Drzewo” obolałe. Koty w szoku. Sąsiedzi chyba też...
A tamta z ekranu dziękuje sobie za spędzony
czas ze sobą, składając ręce i mówiąc „namaste”.
Zgłupiałam. To ja
też mam sobie- czy jej- za to wszystko podziękować?! Za ten bałagan? Za te splatanie zaplątane
(czy jakoś tak)? I za to, że mnie wszystko boli? Koty jakoś też nie chciały
dziękować a na dokładkę nie wiedziałam nawet gdzie są. Dość długo nie wiedziałam.
Joga dla początkujących- taaaaa, to ja już nie chce wiedzieć jak wygląda zaawansowana.
Jedno trzeba
przyznać- bardzo poprawia krążenie krwi (to mogę potwierdzić) i podnosi adrenalinę, do zenitu- można powiedzieć.
Za jakiś czas ogarnęlam temat jogi, ale wybrałam nauczyciela (tzn. faceta:). O!
No i koty potem jak widziały
mate to jakoś gdzieś znikały.
Po takim
wątpliwym relaksie dla mojego ciała, trzeba sobie zrobić relaks dla duszy.
Ale o tym za
chwile.
Każdy z nas wie,
że życie nie jest proste. No nie jest. Jest trudne. Jest ciężkie. Czasami nawet
przypomina syzyfowa prace.
Czyli....
Pchasz i pchasz i
pchasz ten wózek. A na dokładkę pod górkę niektórzy. I kiedy wydaje Ci się, ze
już jesteś u celu...pierdutnie. I się wtedy mówi rozkladajac ręce „życie!”.
Ale to nasze
życie. I nie przeżyjemy innego (przynajmniej w tym J). I nie zawsze jest „be”. Czasem jest
fajne, słodkie a nawet cudowne.
A my mamy dane
różnorodne możliwości sobie je upiększyć, umilić, zrobić weselsze. Ale możemy
sobie je spier....ć, co mnie np. zdarza się częściej niż rzadziej. Szybki pstryk i już. Po sprawie.
NO ALE POTEM!
Gdy wracam do domu to robię takie rzeczy-jak widzicie obok na zdjęciu:).
Trochę to zajmuje, żeby z tego doła wyjść i polepszyć sobie samopoczucie. Ja już (jak ogólnie
wiadomo) trochę żyje na tym padole. I znam siebie jak nikt inny. W związku z
tym znam parę sztuczek, żeby sobie poprawić chociaż atmosferę wokół mnie- jeśli sprawy
naprawić się nie da.
I do tego często
dochodzi zmęczenie, co absolutnie nam nie pomaga.
Ważne jest to, co
mnie otacza. Chyba już nawet wspominałam w którymś z moich pierwszych wpisów, jakie to ważne. Żeby było miło musimy otaczać się rzeczami, które nas cieszą..
Wiadomo, że
musimy też myśleć przy tym, o wszystkich mieszkańcach naszego domu- ale w dalszym
ciągu coś dla siebie możemy zrobić.
Bukiet świeżych kwiatów- np. chyba nikomu
nie przeszkadza (chociaż znam takich, którym przeszkadzało, ale już ze mną nie mieszkają👀) - a już jest lepiej.
A pro pos
mieszkańców.
Jak masz zły humor to lepiej nie idź np. do pokoju swojego nastolatka.
Może się bowiem okazać, że oprócz zaskakującego (za każdym razem lepszy...) bałaganu, właśnie mu wyskoczyły trzy pryszcze na nosie i ma
pretensje o to do całego świata. A głównie do Ciebie. I jeszcze może się
zapytać „po co mnie urodziłaś” i powiedzieć jak bardzo Cię za to nienawidzi:). Oczywiście nigdy nie bierz tego za poważnie. Ale tu nie znajdziesz poprawy humoru raczej😂.
I ten pokój omijamy.
Przeżyłam wychowanie trójki dzieci,
więc coś wiem na ten temat. Ale zawsze znalazłam coś w tym pozytywnego. Np.
cieszyłam się, że nie mam ich pięcioro- bo tego bym nie przeżyła.
Wracając do domu.
Opuszczajmy również zmęczonego męża czy swojego faceta. Bo zmęczenie z niego
przejdzie na nas. I już ogólnie przestaniemy chodzić, odechce nam się żyć, stracimy cel w życiu, rajstopy podarte, nie mamy w co sie ubrać, no i przytyłyśmy poł kilograma patrząc na ciasto- czyli świat nas zawiódł!!
Chyba że, mamy takiego
wyrozumiałego partnera i zrobi nam masaż stópek. Albo może jakiś inny (masaż miałam na myśli!). Albo co innego...(a tu już nie powiem co miałam na mysli...). Dajmy się ugnieść jak ciastolina😃.
Ale jeżeli nie,
to my jako pokolenie Adama Słodowego (małolaty niech sprawdzą w internecie kto to był)- róbmy sobie dobrze (bez włochatych myśli proszę!).
Kąpiel, dobre jedzonko, coś do picia, dobry filmik. I
świece. Pachnące. Zapach jest bardzo ważny. Pobudzają nasze zmysły.
|
Krystaliczna żywica przezroczysta i zatopione w niej bielone listki, które w zależności od podania światła przybierają kolor od jasno bezowego po złoty... projekt OTSO -HANDMADE |
Przy tej własnie
okazji chciałam Wam przedstawić Otso-handmade. Właścicielką tego świeczkowego
królestwa jest Izabela. Stworzyła ona 100% naturalne świece m.in. rzepakowe i sojowe.
Dlaczego są godne polecenia? Zapachy, które stworzyła mają niepowtarzalna woń.
I jakie nazwy!
Np. „Las w
słoiku”, „Szczęście”,”Królowa lata” i wiele innych intrygujących.
Do mnie
najbardziej przemawia „Czarny kokos” i „Trufla”. Zachwycają nie tylko nazwa,
aromatem ale i wyglądem. To nie tylko świece...
A oto co sama
mówi specjalnie dla Nas:
„ ...to mała
manufaktura, w której znajdziecie polskie rękodzieło tworzone z miłości do
natury i przedmiotów z dusza...
...a przede
wszystkim znajdziecie tu cząstkę nas...
...zwykłych ludzi
chcących żyć w zgodzie z naturą czerpiąc z niej co najlepsze, a naturalne
ręcznie robione świece- to nasza
największa pasja. Nieustanne poszukiwanie i doskonalenie, to dbałość o
najmniejszy szczegół, to nasze życie...a wszystko po to aby nasze produkty były
unikatowe i wyjątkowe ...
STWORZONE BY
CIESZYĆ-to nasze motto
Izabela”
Czyż nie jest
zrobiło się magicznie? I jeszcze imię jakie romantyczne. Myślę, że w
zamierzchłych czasach spalono by Izabelę na stosie za jej magie...Patrząc na
zdjęcia tych świec mamy wrażenie, że one pachną ze zdjęć...
Wierzcie mi,
świat się zmieni wokół Was...
Możecie znaleźć Otso na Instagramie.
Mamy już zapalona
świece, nalewamy sobie coś dobrego. Teraz trzeba coś przekąsić. A że już jest
wieczór to musi być coś pachnącego latem, lekkiego ale pożywnego- a na pewno z
witaminami!
|
W moim magicznym domu |
W takim razie
polecam kącik
PRZEPISIKI NA SMAKOŁYKI
a w nim:
Sałatka Wieczorne Lato
-oliwki (ilość dowolna wszystkiego)
-pomidory kolorowe z ich cudowna wonią lata
-dymka i jej nierozłączny ukochany szczypiorek
-rzodkiewki ze swoim letnim smakiem ostrości
-różnorodne „baby” liście, które osiągnęły smak
lata
-dwa listki mięty drobno pokrojone by poczuć jej
letnia świeżość
-różne, ulubione pestki letnich sezonowych smakołyków
-do tego może być kilka plasterków sera białego,
koziego lub halloumi grillowanego- z podziękowaniem dla zwierząt za ich
rozpieszczanie ludzkiego podniebienia
Wszystko mieszamy i
do tego robimy dressing:
-sok z cytryny
-tymianek (mile widziany świeży)
-oliwa z oliwek (może być truflowa lub o innym
smaku)
-wyciśnięty ząbek czosnku
-vinegar
-sol i pieprz
I polewamy dressingiem wszystkie pachnące cudowności w naczyniu do tego przeznaczonym.
Ja uwielbiam do tego użyć jako wisienkę na torcie szklankę świeżego soku pomidorowego.
I z wielka przyjemnością przedstawiam Wam dzisiaj
kolejny letni skarb
PAN BAKŁAŻAN W GARNITURZE( zapiekany w sosie z warzyw)
przygotujemy sos:
-kolorowa papryka (ilość dowolna)
-pokrojony por
-kroimy w plastry białą cebule
-pokrojone w plastry ziemniaczki
-pokrojone w plastry dwa pomidory
-trzy laski selera naciowego
-pognieciony czosnek
-czosnek niedźwiedzi (najlepiej świeży), sol,
pieprz
Pieczemy wszystko na 150 stopniach do miękkości i
blendujemy.
Bakłażan kroimy wzdłuż i solimy. Kilka ziemniaków kroimy w talarki.
Na dno żaroodpornego naczynia kładziemy plastry dwóch pomidorów i polewamy oliwa, obsypujemy przyprawami. Na pomidory kładziemy plastry ziemniaków,
polewamy oliwa i solimy. Na to wszystko idzie bakłażan i przykrywamy go
papierem lub folia. Pieczemy w około 180 stopniach do miękkości, smarujemy
sosem i jeszcze wstawiamy na około 10 minut.
Smacznego!
Musze też delikatnie przypomnieć o naszej urodzie.
Kiedy jak nie teraz, mamy możliwość pełnego odżywienia naszej skory. Czerpiemy oczywiście przyjemność z cudownych promieni słonecznych- bo po to jest lato i
tak długo na niego czekamy! Naturalna witaminę D potrzebuje cały nasz organizm
i nasze ciało.
Z cyklu: maseczka po która nie musimy iść do sklepu
Maseczka ogórkowa PACHNĄCA ŚWIEŻOŚĆ
-świeży starty ogórek gruntowy (gruba tarka)
-jogurt naturalny
-miodzik
-cynamon (opcjonalnie, jeśli sprawdzimy czy nie jesteśmy uczuleni)
Mieszamy wszystko aby stworzyła się papka, nakładamy na wszystkie okolice twarzy, szyi i dekoltu. Trzymamy 20 minut.
Dlaczego ogórek oprócz tego, ze w lecie jest chrupiący, soczysty i pięknie pachnie. Jest cennym źródłem witaminy K, C,
beta-karotenu i manganu. Cudownie nawadnia swoja soczystością. A najlepsza jest
skorka i pestki. Działa chłodzaco, kojąco, zmniejsza obrzęk pod oczami i łagodzi oparzenia słoneczne.
Maseczka PACHNĄCA TRUSKAWKA na promienna cerę
-piec,sześc truskawek rozgniecionych widelcem
-łyżeczka cytryny
-łyżeczka miodu
-łyżeczka namoczonych płatków owsianych
Mieszamy, nakładamy na 20 minut.
Dlaczego truskawki? Witamina: A, E ,C, wapn, cynk, żelazo, magnez. Dobrze myjemy i uważamy z jakiego są źródła, bo mogą być mocno
spryskane i wywołać skutki alergiczne.
Jeśli spodobały się Wam magiczne świeczki to
podaje Wam namiary na manufakturę Izabeli, która mieści się w Kutnie.
a także możecie ja znaleźć na Instagramie –
@otsohandmade.
I zapraszam na moja stronę FB Babcia z piekła rodem a także zajrzyjcie do mnie na Instagram @babcia_z_piekla_rodem.
Przepraszam za błędy, których nie mogłam poprawić.
A oprócz tego:
Otaczajcie się czym chcecie, róbcie co lubicie,
przytulajcie kogo kochacie!
Koniecznie uważajcie na joge i koty, a także na pryskane truskawki. Nie spalcie chałupy świeczkami!
I to by było na tyle.
Wasza Babcia z Piekła Rodem.
*blog ma charakter informacyjny*
.
Zdecydowanie masz polot do pisania... Przy opisie jogi padłam że śmiechu (chyba przypomniałam sobie swoje ćwiczenia kardio i tekst mojego syna "ta Pani z telewizora chce nas wykończyć"... Jednocześnie zapraszam na stronę sklepu z naszymi świecami www.otsohandmade.pl )
OdpowiedzUsuńHahaha syn z dobrym żarcikiem! Dziękuję bardzo za opinie, każda jest dla mnie ważna:)
UsuńPolecam na spokojnie cardio Jane Fonda, jej yoge tez- dla tych którzy nie chcą zrobić sobie krzywdy.
Całuję i sporo pan się pyta o Twoje świeczuszki!
Bardzo śmieszny ten opis podjęcia próby ćwiczeń jogi! 😂Ale to, że nie jest ona dla każdego, jak twierdzą smukłe jak nitki panie joginki,🧘♀️to już nie wesołe. ☹️Ja dostałam kiedyś karnet na jogę na urodziny. Szybko wiedziałam, że to nie dla mnie!. I nie chodziło o nadwagę, choć to konkretne utrudnienie, ale o konieczność skupienia się tylko na własnym ciele, systematyczności i mozolnej pracy . To nie ten temperament!. Dla mnie najlepsze były kiedyś grupowe zajęcia fitnes z dobrym instruktotem. Niestety jest to nie zawsze możliwe.😔 Ale nie możemy się zapuścić i dać pokonać naszemu ciału, więc róbmy cokolwiek aby się ruszać. Świece to zawsze wspaniały poprawiacz nastroju. Fajnie, że są takie piękne rękodzieła, bo te kupione w sklepach są czystą chemią i nie pachną naturalnie!. Przepisy bardzo smakowite, jak zawsze😋
OdpowiedzUsuńNajlepsza jest Jane Fonda cardio- jeśli chcesz spokojnie. Świeczuszki Izabeli są cudowne a na dokładkę cudownie pakuje jako prezent! Przepisy prosto z serca dla Was.
UsuńDziękuje, ze czytasz :)
Oj Alinko Kochana 👍👍😘😅 Każdy tekst jest mega, ale tym dałaś czadu !!! Czasem myślę, że przychodzisz do mnie jak odpoczywam i wylapujesz moje myśli i spostrzezenia i zyciu 😍 mamy naprawdę wiele podobnych reakcji na to co wokół sie dzieje 😘 A ten tekst dosłownie pochlanialam jak świeża bułeczke z pomidorkiem ogórkiem i cebulką Mniam 😋Świetny tekst, czytałam to i chichotalam 😅 A przepisy jak zawsze Bdb! Trzymaj się dzielnie w pracy i domu Całuski!!!!
OdpowiedzUsuńMyślę, ze kobiety ogólnie są b do siebie podobne jeśli podpatrzymy wrażliwość na pewne bodźce. I pisze właśnie dla czytelników żeby się milej zrobiło i o tym co nas wszystkich myślę dotyczy. Dziękuję za te słowa- to buduje sens tego co robię:) Sciskam:)
UsuńAle się uśmiałam z tej jogi, aż się popłakałam, super się czyta jednym tchem, przepisy świetne jak zwykle, ja to najlepiej ćwiczę podnoszenie kielicha z winem, ha ha ha, całuski Ala 👍💋♥️
OdpowiedzUsuńCiesze się Aniu, po to pisze żeby na chwile zapomnieć o codzienności :)
UsuńJeśli podnoszenie kieliszka dopełnia klimacik wokoło Ciebie- to tak rób!
Oto chodzi, ze życie jest zbyt krótkie żeby nie mieć przyjemności-daj znać jak wypróbujesz przepis-całuski!
Wyjątkowy odcinek,czytałam i wyobrażałam sobie cała komiczna sytuacje,dobrze,ze koty przeżyły,a ty jesteś w jednym kawałku.
OdpowiedzUsuńJa po pierwszym i ostatnim podejściu do jogi obraziłam się na prowadząca,na swoje cialo i na wszystkie spotkane przypadkowo osoby. To co miało mnie zrelaksować odniosło zupełnie inny skutek🤭
Po tych traumatycznych wspomnieniach bardzo chętnie sięgnę po twoje przepisy i dostarczę swojej duszy i ciału prawdziwa przyjemność. 👩🍳
witam Dorotko! Wlasnie po to te sytuacje opisalam, aby uswiadomic nam wszystkim ze o nas sie zapomina. Joga wcale nie jest prosta. A zwlaszcza jak sie ma pol wieku za soba. Wiem ,ze jest cudowna dla naszego ciala-ale tez trzeba miec cudownego nauczyciela. Wazne jest wszystko-nawet uklad palcy ,zeby w naszym przypadku nie zrobic sobie krzywdy. Koty na szczescie cale i zdrowe bez jogi oczywiscie:)
Usuńserdecznie pozdrawiam