No i poleciałam.
To znaczy już przyleciałam. Ale za nim przyleciałam to poleciałam. Do Polski. Skończyłam prace, wskoczyłam w samochód , na
lotnisko i fruuuu jestem w Polsce….
O nie nie, to nie
te czasy! Owszem, skończyłam prace, wskoczyłam do samochodu i….
Cofne się. Przed
wyjazdem próbowałam się dodzwonić do mojej przychodni- hasło „maska a astma”.
Pytanie- „ co zrobić by pozbyć się maski, bo nie mogę w niej siedzieć tyle
czasu w samolocie przez astmę „. Po odczekaniu kilkunastu minut na panią , dowiedziałam
się…..,ze pomocy brak! Pani odprawiła mnie na stronę rządową. Wszystko byłoby
ok (aczkolwiek nie rozumiałam dlaczego mój lekarz nie może dać mi
zaświadczenia?!), tylko ze na stronie rządowej były tak sprzeczne (żeby nie
powiedzieć wręcz wywrotowe) informacje, ze zastanawiała bym się czy można je
czytać głośno! W rezultacie- no help!
W razie co, maska
w torebce.
Na lotnisku udaje
się do obsługi klienta. Po pomoc. A teraz już na zimno, myślę sobie, co ja w
ogóle sobie myślałam ?! I jakiej pomocy ja w ogóle oczekiwałam?! Po krótkiej rozmowie z panią z
obsługi klienta, dowiedziałam się ze mam po prostu nie lecieć bo jeśli mi
lekarz nie pomogl to co ta pani może i w ogóle co ja od niej chce. Pani chyba
się zawody ewidentnie pomyliły bo po ruchach
głowy i ramion myślę, ze w kabarecie na żywo pracować powinna. Ponieważ
ust otworzyć nie mogłam (bo tam co się działo!? I jakie wyrazy się kłębiły!?),
postanowiłam na pożegnanie zastosować mimiczny ruch palcem, który na całym
świecie poznają. A nawet czasem w sejmie gości. Szczerze mówiąc to na te anty obsluge klienta powinnam skargę
złożyć ale międzynarodowy palec pokoju mógłby trochę mi pomieszać szyki bo w
efekcie to ja bym mogła zapłacić kare pieniężna (bo przecież obsługa nic złego
nie zrobiła- bo nic nie zrobiła).
Siedząc już w
samolocie (w masce oczywiście) słyszę gdzieś dalej glos stewardesy „ proszę
natychmiast maseczkę na nos założyć!!!!”. Ojej, pani groźna- pomyślałam. Pani
groźna, podeszła do panów dwóch, którzy siedzieli równolegle do mojego rzędu.
Ooo złe chłopaki nie mieli maseczki na nosie. Wytłumaczenie, ze razem mieszkają
i ze nikt więcej z nimi nie siedzi- na nic się zdały. Stewardesa stwierdziła, ze
jak nie będą się słuchać, to zadzwoni na policje….. Ze co?!
Ja wszystko
rozumiem, ze maja taki nakaz i musza to konsekwentnie wymagać- a my powinniśmy się
dostosować oczywiście- aleeee…..
Jaki brzydki ton proszę
pani! A feeeee! Stewardesa w samolocie raczej jest po to, żeby nam umilić lot (zwłaszcza
w takiej dziwnej sytuacji) a nie straszyć policja! Bardzo mi się to nie
podobało. Przecież wszystko można powiedzieć, ale nie straszyć i postawa do pasażerów inna -zwłaszcza, ze
nie było zbytniego powodu, bo panowie byli dość delikatni.
Polska. Piękny
kraj. Piękne dziewczyny, zgrabne i ubrane szalowo. Panie również zadbane i
stylowe. No i panowie. Pachnący, opaleni, przystojni i z gustem ubrani- ojojojojjjj!
Warszawa. Piękne miasto, do którego tęsknie i tam jest moje serce. Pomimo wszystko tętniące życiem , a ożywiona stara Praga powala! Ale musze wspomnieć o zabytkowej rozlewni spirytusowej. Ta to dopiero przechodzi swój renesans z barokiem i rokoko! Cudownie zachowana dusza tamtych czasów pomieszana z modernizmem dzisiejszych czasów. Piękna i zaskakująca mieści w sobie „zestaw” restauracji, knajpek i to w jakim tonie! Kiedyś dając prace, żywiła polowe Pragi. I dzisiaj robi to samo.
To był taki
sentymencik.
Niestety zdarzało
mi się być bez maski, ponieważ- aż do tej pory- nie było to w UK wymagane tak
restrykcyjnie. I niestety zdarzało mi się za to oberwać. I słusznie. Bo przecież
są to zarządzenia i ci ludzie powinni od nas tego wymagać. Nie chcą stracić
pracy lub własnego interesu.
Aleeeeee….
Dlaczego tak nie
milo? Dlaczego krzykiem ? Dlaczego pretensjonalnym tonem? Dlaczego tonem rozkazującym?
Od jednej pani w usługach usłyszałam, ze mam mniej mówić. Od jeszcze innej ,ze nie wolno mi dalej iść....A od pani pracującej w klinice, ze powinnam opuścić korytarz....
A one ode mnie usłyszały, ze kurs dobrego wychowania się kłania...
Sytuacja w jakiej jesteśmy chyba wszystkich nas przerasta- bo nikt jej się nie spodziewał ani nie był na nią przygotowany. Wiec nie róbmy sobie tego. Bo wszystkim z nas nie jest z tym dobrze. Właśnie teraz bądźmy dla siebie bardziej mili. Bardziej uśmiechnięci. Bardziej serdeczni. My powinniśmy ułatwiać sobie nawzajem ten cały zgiełk. Używajmy maski- jeśli tak trzeba- żeby nie robić problemów innym. A państwo z drugiej strony lady, mogą przecież (jeśli już musza) zwracać uwagę w łagodniejszej formie. Myślę, ze to pozwoli nam lepiej przetrwać to wszystko co się dzieje. Otulajmy się życzliwością i pomagajmy sobie nawzajem. Od razu będzie lepiej.
Taki trochę niesmaczek
wywiozłam z Warszawy. Zatęskniłam za „tamtymi” czasami. Za jakimi? Gdzie byli
uczynni, sympatyczni ludzie- sąsiedzi, ludzie w sklepach i na ulicach. A gdzie się
podziały nasze cechy narodowe? Gościnność, uczynność, serdeczność- nie wspomnę o
chęci pomocy. I kultura z taktem.
Wylądowałam na Mazurach. Na wsi. Sklepy- wiejskie. Przepyszna cukierenka- wiejska. Obsługa uśmiechnięta, mila, pomocna. Poznałam cudowne, tryskające pozytywizmem osoby. Rozmowy wesołe, tematy frywolne, duuuzo śmiechu- po prostu mega!
Wiec o co tu
chodzi? Wstyd Warszawo?
Oczywiście nie
generalizujmy ale odnoszę wrażenie, ze ludzie nie wiedza w dzisiejszych czasach
gdzie jest ich miejsce. Pani pracującą w obsłudze klienta- jest dla klientów a
nie odwrotnie. Pani w samolocie jest dla pasażerów- a nie pasażerowie dla niej.
Itd. Mnie tez się zdąża nie być zachwycona czymś tam w pracy- ale dzięki tym
ludziom mam co „do garnka włożyć”. Wiec szacun.
Ogólnie była piękna pogoda. Było ognisko pt „pożegnanie lata” a na nim wspaniale wino z jabłek robione przez gospodarza i kupione na ryneczku. Ryneczek bogactw polskich gospodarzy powala. A zwłaszcza jesienią. A na dokładkę panie sprzedające swoje produkty- wiedza jak je przyrządzać. Oj będzie mi tego tu brakować! Nie wspomnę o serach owczych czy kozich kupionych od prywatnych kobietek. A w ogóle nie chce mówić o chlebie, który obłędnie pachnie i smakuje. Na ryneczku jest tyle delicji robionych przez ręce wytwórców we własnych domostwach- ze nie da się tego smaku zapomnieć. Ciepła, słoneczna jesień i grzybobrania umilały mi czas. Jak i tez ludzie otaczający mnie. Za co serdecznie dziękuję!!!
Naładowałam akumulatory. Bardzo tchnęłam optymizmem. Trzeba czasem zrobić cos dla siebie i sprawiać sobie przyjemności. A wiec rozpieszczaliśmy się dobrym, zdrowym jedzeniem, koktajlami owocowo- warzywnymi (przepis w odc 2 „Co słychać w kuchni BzPR”), maseczki z awokado tez były i wiele innych baaaardzo przyjemnych rzeczy.
Tak przygotowana
psychicznie, mogę poprawiać swoja fizyczność. Zaraz będę robić kwas buraczany
(tylko czekam na buraki od Kasi z działki) i nalewkę odpornościową już mam
nastawiona.
{przepisy w odc
2gim „ Co słychać w kuchni u BzPR”}
I coz jeszcze Wam
powiedzieć?
Kochajmy się,
poświęcajmy więcej czasu rodzinie, przyjaciołom. Spędzajmy ze sobą cudowny czas,
bo on się nie cofnie. Starajmy umilić sobie i ludziom w około nas ten dziwny
nie znany nam świat- a i nam będzie przyjemniej. I nigdy nie bądźmy dla siebie „wilkiem”-
bo wszyscy żyjemy w tym samym „lesie”. A słowa piosenki Czesława Niemena "człowiekiem gardzi człowiek", niech będą tylko słowami piosenki....
Pozdrawiam Was
serdecznie i samej serdeczności Wam życzę.
Wasza Babcia z Piekla Rodem
PRZEPISIKI NA SMAKOLYKI
KOTLETY Z CUKINI-KABACZKA Z KOZIM SEREM I PIECZONYMI ZIEMNIACZKAMI
-ziemniaczki (ilość
dowolna) przyprawiamy oregano i czosnkiem (jak ktoś koniecznie musi, to może być sol)
-grube plastry
kabaczka (ilość zależna od zapotrzebowania)
-panierka do kotletów: jajko, bulka tarta
-kozi ser (ilość
dowolna)
-cebulka do smażenia
(ilość dowolna), smażona ze szczypta cukru, soli i odrobina wody
Podczas gdy
ziemniaczki się pieką, my panierujemy krążki kabaczka obrane ze skory. Kładziemy
na dobrze gorący olej i często przewracamy. Na drugiej patelni smażymy do miękkości cebulkę na koniec dokładając kozi ser. Mieszamy aby się nie przypaliło.
Odstawiamy. Kiedy krążki będą gotowe (miękkość zależy od tego jak lubicie- ja
lekko twardawe), w środek wkładamy cebulkę z serem i podajemy z upieczonymi
ziemniaczkami.
JESIENNA KANAPECZKA
-chlebek pieczony w piekarniku (ilość kanapek dowolna)
-smarujemy
upieczonego tost pieczona papryka, która
wcześniej zrobiliśmy w/g przepisu BzPR (nie mogłam znaleźć w którym w odcinku)
-zielone
pomidory, nakładamy na paste paprykowa
-biała cebule
na
-pieprz koniecznie, sol dowolnie
Dni coraz krótsze, wieczory dłuższe. Myślę, ze powinnam teraz pisać dłuższe odcinki. Chciałabym rozwinąć kącik „Pozytywnej jednostki”, czyli pisać o kobietach z pasja. Nierzadko pasja staje się ich źródłem dochodu. Ale nie tylko. Pisałam już o OTSO i IRISSZAROOKA. A teraz zbieram materiały o innych kobietkach. Będzie tez o kobiecie, która od dawna uważam za Anioła od kotow.
Mam nadzieje,
ze będzie się Wam podobało😊.
Będę tez robiła spis treści, aby było łatwiej znaleźć przepisy. Coraz bardziej staram się ulepszać bloga, wiec dużo pracy przede mną tej jesieni.
Babcia z Piekla
Rodem
Przepraszam za literówkę, której po „naprawie” laptopa w większości nie dało mi się poprawić- program musi być przestawiony.
Zapraszam na stronę FB Babci z Piekla Rodem.
A także na Instagram
babci_z_piekla_rodem.
Nacisnij SUBSKRYBUJ jesli chcesz otrzymywac powiadomienia o nowym odcinku bloga (opcja na poczatku bloga).
BLOG NIE TYLKO DLA BABC
Cześć kochanie! Cieszę się na nasze "polskie" spotkanie :) Pisz, a ja chętnie będę tu zaglądać! Przytulam i całuję, bez maseczki, tak bezkarnie :) haha :)
OdpowiedzUsuńHej Beatko! Zaglądaj, wpadaj, całuj (oczywiście bez maseczki:) - a wszystko rob bezkarnie, ja tez to uwielbiam!
UsuńMaski,zawsze się ich bałam,a teraz otaczają mnie wszędzie,zaprogramowałam siebie na przeczekanie i powtarzam sobie,,aby do wiosny,,
OdpowiedzUsuńMaski,zawsze się ich bałam,a teraz otaczają mnie wszędzie,zaprogramowałam siebie na przeczekanie i powtarzam sobie,,aby do wiosny,,
OdpowiedzUsuń