73.Złote myśli BzPR

 

73.

ZŁOTE myśli BzPR

Mój kochany Pamiętniku….



Z
a oknem na drzewie, tańczą pozostałe złote liście- w szalonym ostatnim tangu z Wichurą. A ona, zdradziecka porwie ich ze sobą w wir rytmów, po to aby na swoje drzewo więcej nie powróciły.

Ale nie jest to nic groźnego- chociaż tak brzmi.  Wszystkie liście (nawet te przerdzewiałe), gałęzie, resztki zgniłych traw czy kwiatów i krzewów- są pokarmem i naturalnym szejkiem proteinowym (nawet „martwe” liście mają soki) dla pozostałych korzeni w ziemi. Dzięki temu, nasze wspaniałe majestatyczne drzewa (tak bardzo nam potrzebne do życia), przeżyją Zimę- bezlitosną dla słabych stworzeń (tych roślinnych też). To jest naturalny kompost, który użyźnia Ziemie i przygotowuje do płodów wiosenno- letnich.

Tak ma być, to naturalna selekcja. Potem, z tego co zostaje, tworzy się kolejna warstwa  Ziemi🌏. Dlatego też, nie powinniśmy palić liści czy gałęzi- w przyrodzie wszystko ma swoje miejsce (oczywiście te naturalne rzeczy) i czynnik ludzki niech tego nie rusza.

Nagle wszystko ucichło. Powoli i po cichu, z nieba spadł biały puch. Przedtem, rekonesans zrobił Mróz- aby biała królowa godnie została przyjęta. To były już klimaty Zimy.

Do mojego domu Mróz tak się pchał, że zagościł na szybie mojego okna od wewnątrz….Przymroził nawet poduszkę, która chroniła wejścia zimna do środka.

{Tak naprawdę, to się zastanawiam- czy to aby na pewno wina Mroza..??}

Biały puch otulił swoją kołderką wszystko. Na terenach parku- rezerwatu, leżał i nie reagował na zerową temperaturę.


A nie dawno- jak w zeszłym tygodniu- mówiłam moim angielskim koleżankom jak tęsknie za takim śniegiem i za tym, żeby po śniegu pochodzić. Boso.

Trzeba było widzieć ich miny!

Tak na marginesie- przed tą śniegową pogodą, udało mi się "ustrzelić" Zimorodka. Ptaszek ten, jest jednym z nalepszych "rybaków" na świecie- stąd jego nazwa Kingfisher. Przy okazji jest przepiękny. Sami popatrzcie na jego upierzenie. Do parku- rezerwatu tu koło mnie, przyjeżdżają całe ekipy z profesjonalnym sprzętem aby go "upolować". Ten ptaszek poprostu... spał na gałęzi- to było takie słodkie! A na przeciwko niego była grupka dorosłych ludzi, którzy po cichu (na prawde mówiliśmy szeptem:) "strzelali" mu foty. Niestety mój telefon nie robi takiej jakości zdjęcia, ale...kiedyś taki aparat będzie.



Uziemianie przez śniegowanie :)❄ 🌨 

A marzenie się spełniło!  Ostatni raz napadało sporo śniegu cztery lata temu. Przyjechała do mnie koleżanka z Polski i nie mogłyśmy się ruszyć z mojego miasteczka- bo pociągi nie chodziły.

Ten cudowny świeży śnieg, wyciągnął mnie z domku🏡i postanowiłam skorzystać z okazji i po nim pochodzić.


Co nam to daje i co to jest?

Jest to forma uziemiania {pisałam o tym w 58 odcinku bloga BzPR}. Tylko, że to zimowa forma i wymaga trochę innej „oprawy”, żeby się nie przeziębić.

Powinno się zacząć mniej- więcej od chodzenia (skakania czy biegania- nie stania w miejscu) ok. 30 sekund. Nie powinno się chodzić dłużej niż przez 5 minut. Ja pozwalam sobie na dłużej, bo temperatura była zerowa. Można sobie skakać do temperatury -15, ale wtedy skracać czas do np. 3 minut. No chyba, że jest się już zahartowanym. Powinniśmy być w czapce, rękawiczkach, ciepłym okryciu. Przed i po chodzeniu stopy 👣 rozcieramy np. ręcznikiem. Po chodzeniu i wytarciu, ubieramy ciepłe skarpety i wkładamy ciepłe buty. Dobrze mieć ze sobą w termosie herbatkę rozgrzewającą ( i na przykład z „prądem” tzn. jakąś nalewką 😊). Ja prąd dostałam od Uli i Andrzeja- z pigwy (szkoda, że nie możemy z pigwy zrobić prawdziwego prądu, sporo by to nam ułatwiło życie:).

W domu, możemy zrobić kąpiel dla stóp w wodzie z solą lub płatkami magnezowymi.

Przez kontakt z Ziemią, wzmacniamy odporność- to bardzo ważne, żeby łączyć się z Naturą a unikać „sztuczności” jak np. aptek.

Bóle głowy, choroba wieńcowa, hartowanie na zimno, dodawanie energii, endorfiny się budzą, poprawia krążenie, jakość snu, zmniejsza stres i depresje. Poprawia równowagę w naszym ciele, to strategia na stany zapalne, zmniejsza kontuzje, poprawia „świeżość” myślenia. A przepływ adrenaliny pozostawia niezapomniane wrażenia z przeżycia.

Stopy to najbardziej wrażliwy obszar ciała na stymulacje. Mają ogromną ilość receptorów na wszystko. A te są przekaźnikami bodźców. A pamiętajmy, że zimno jest zdrowsze jak ciepło. Niektórzy wcale nie lubią ciepła i uciekają do krajów zimnych.

Ten naturalny masaż stymulujący, polecany jest nawet dzieciom -kilkusekundowy oczywiście. A ten szok w ich organizmie, potrafi zrobić dużo dobrego.

Ale pamiętajmy o restrykcjach (chociaż tego słowa nie lubię…).

*trzeba być absolutnie zdrowym, tzn. nie wolno mieć nawet kataru*trzeba być ciepło ubranym*coś mieć na rozgrzewkę do picia*zaczynać od pół minuty*nie powinno być zimniej niż – 15*chodzimy po znanym nam terenie, aby uniknąć niespodzianek*

Ja potrafię też w zimie pojechać nad jezioro i pomoczyć nogi w jeziorze- jeśli nie mam śniegu🌨.

[Jako ciekawostkę Ula powiedziała mi, że pigwę- tę od prądu- musieli skądś „pożyczyć” bo ich pigwa w dalszym ciągu ma kwiaty😲 (wiadomo, że owoców już nie będzie…takie anomalia!]  


 

Zbliża się koniec roku- mój Pamiętniczku, więc czas na jakieś konkluzje….

Osiągając pewien poziom wieku, zmieniają się nam priorytety.

Tracimy zainteresowanie pewnymi rzeczami. Ale nie z „lenia”, tylko właśnie dlatego, że mamy priorytet wywyższony a i smaczek mamy bardziej wyrafinowany.

No i oczywiście nie mówię tu rzeczach materialnych (mam na myśli, że nie o bogactwo chodzi)- chociaż też tu są jakieś zmiany. Mamy w nosie pewne rzeczy, żeby nie powiedzieć, że aż w d@pie.

{ale ładne samochody będą mi się podobały zawsze!}

Jakże inne rzeczy nas cieszą! Jakże inne sprawiają nam radość!

Nareszcie powinniśmy wiedzieć (chociaż to powinniśmy wiedzieć od urodzenia), że jesteśmy oryginalni, niepowtarzalni i totalnie kompletni- i przez to na swój sposób wspaniali. Nic nam nie brakuje. Tacy się rodzimy.

I tylko od nas zależy, jaką będziemy mieli samoocenę. Bo przez tę całą wspaniałość, musimy siebie rozumieć, że jesteśmy tylko ludźmi i nie można wymagać od siebie perfekcji.

Życie stawia nas w różnych sytuacjach nowych, których nigdy nie mieliśmy przedtem- więc skąd mamy wiedzieć jak mamy postępować. Mamy prawo do popełniania błędów i prawo do wybaczania sobie.

Popełnianie błędów to- ludzka rzecz.

Rozumienie błędu to- mądrość.

Niepowtarzanie błędu to- inteligencja.

Przyznać się do błędu to- pokora

A wybaczenie sobie błędu to- świadomość.

Wróćmy do dojrzałości- bo o tym była mowa (jak się domyśliłeś mój Pamiętniku) wyżej. Dojrzałość przychodzi z wiekiem, ale u jednych szybciej a u innych później (do niektórych niestety w ogóle nie przychodzi…). Jeśli chodzi o mnie to ja zobaczyłam zachodzące zmiany po tym, że nad założeniem wyższej szpilki 👠 bardzo się zastanawiam. I przestałam się zastanawiać i w tym chodzić. Zaczęłam się zastanawiać też, nad rzeczami oversize- obszerne, wygodne, nieuciskające ciała. Po prostu luksus, przy okazji nie pokazujący tego i owego…

Jak patrzę na młode kobiety (i początkujące w tych rzeczach dziewczyny😊), które nie mogą oddychać w tych obcisłych sukienkach a dodatkowo uginają się kolana na wysokich obcasach i nie mogą w nich iść (oczywiście są i takie, które się czują w tym dobrze)- to mi się szkoda ich robi. I uśmiecham się do siebie- jak dobrze, że to już poza mną! I od razu sobie uświadamiam…

Po pierwsze-ja już nic nie muszę!

Po drugie- niech żyje swoboda!

Po trzecie- nie zależy mi!

{ niech żyje wolność i swoboda…lalalalal}

Przestało mi zależeć żeby gdzieś polecieć nóżką poruszać (czasem lubię 😊).

Lubię też pisać o tym, jak szanuje 5k czyli: książka, kubek z kawą, kotek i kocyk. I ciepły 🐻 misio obok. Może być włochaty- ten misio (tylko bez włochatych myśli🤔, ja pisałam o maskotce…chyba…😊).

Nie znoszę się spieszyć- bo całe moje życie przeżyłam z zegarkiem w ręku! Teraz chciałabym się delektować każdym dniem, każdą godziną, każdą chwilą.


Dostrzegam piękno w tych miejscach, w których nigdy nie dostrzegałam. I w tych rzeczach, w których nie widziałam. Staram się chwytać garściami to, co daje los. I jestem za to wdzięczna.

Uczę się doceniać, mój drogi Pamiętniku. Za każdy błąd dziękuje- bo mnie czegoś nauczył. Dziękuje za te wstrętne osoby w moim życiu- bo dostałam cudowną lekcję od nich jakich ludzi unikać, jaką nie być a przy okazji dowiedziałam się jaka JA jestem zajebista😊. I oczywiście się nauczyłam, że nie mam do nich żalu (właśnie dlatego, że dostałam od nich lekcje- przy okazji poczytajcie „Moje przyjaciółki krowy”, odcinek 60a). Wysyłam im dużo miłości- bo ciężko jest być (wytrzymać) ze samym ze sobą, jeśli jest się kimś, kto skrzywdził inną osobę. I ogólnie nie daje sobie rady ze samym sobą. Tylko im współczuć.


Oczywiście najbardziej jestem wdzięczna za dzieci moje- bo to one mnie nauczyły ogromnej pokory, życia dla kogoś a nie dla siebie i bezgranicznej, najpiękniejszej
😍 Miłości. To cudowne, że dane mi było takiej miłości zaznać. Bo od ludzi to jej za bardzo nie zaznałam.

Dziękuje za zwierzęta, które są ze mną całe życie- te zdrowe i te chore. Nauczyły mnie, co to jest empatia, pomoc słabszemu i jak nikt inny, nauczyły mnie opiekowania się kimś. Przeszliśmy razem trudną drogę- czasem nawet bardzo trudną. I trwamy ze sobą cały czas.

A też bardzo doceniam te wszystkie wspaniałe osoby, które spotkałam na swojej drodze. Te właśnie nie perfekcyjne w swojej doskonałości, te normalne dzięki którym wiele zrozumiałam i dane jest mi ich obserwować i przebywać z nimi i móc się z nimi przyjaźnić. Takie osoby zawsze rozdają dobrą energię, którą i ja lubię rozdawać i w ich towarzystwie super się czuje.

Trzeba rezygnować z przebywania z ludźmi, przy których źle się czujesz, są negatywni i wiesz że nie wnoszą w Twoje życie radości z jestestwa z nimi.

I dziękuję, za wszystkie lekcje, które los mi podsuwa- a w szczególności za tą ostatnią lekcje (taką prawdziwą) w college wieczorowym. Dziękuję za wszystko. Za te moje życie z wybojami i murem stawianym co chwila, że walę w niego głową- też dziękuje.

A co się wydarzyło?

Naszym zadaniem, było zrobić prezentacje. Każdy z nas miał czas określony, temat dowolny. Na końcu były pytania od słuchaczy. Prezentacja polegała na tym, że musieliśmy opowiedzieć nasze ( dla nas ważne) doświadczenie z czymś i wytłumaczyć dlaczego właśnie o tym mówimy.

Było nas ze dwadzieścia osób a w tym dwie, których prezentacja wparła mnie w krzesło.

JEAN

Jest miłą kobietą o miłej aparycji, która chodzi o kuli. Ma niesprawną jedna rękę, tzn. ręka nie pracuje od łokcia w górę. Palce są dziwnie powykręcane- ale paznokcie zawsze zadbane i zrobione.  Jest dość szczupła i ma ładną buzie. Zawsze schludna. Opowiedziała nam o tym, co dla niej jest najważniejsze. 

Pierwszy raz zachorowała mając 5 lat, na coś takiego że ją położyło na kilka tygodni i miała ogromne bóle w kościach. Później ciągle coś się działo aż w wieku 15tu lat zdiagnozowano artretyzm postępujący. I od tego momentu zaczął się horror.

Łamiące kości z niewiadomego powodu- właśnie ta niesprawna ręka, złamała się w dwóch miejscach. Amputowano jej obydwie nogi (w czasie kilku lat)- od kolan ma protezy. Z powodu kruchości kości, zmniejszono jej operacyjnie żołądek, aby waga pozostawała zawsze niska. Nie zliczone różne operacje i wstawiane części tytanowe ( nawet jedną taką staw- protezę przyniosła nam pokazać). 

Przy okazji (bo przecież to była nastolatka!) popadła w depresję. Wiele różnych czynników przyczynialło się do pogłębiania się choroby- mentalnie i fizycznie. Ogólnie, jej temperatura ciała jest tak niska, że nawet w lato ma włączone ogrzewanie.

Patrząc na tę kobietę, nie zdawałam sobie nigdy sprawy ile ona przeszła!!!! Zawsze uśmiechnięta, zawsze pogodna. A jeszcze do tego (o ironio losu!)- pomaga mnie i jeszcze jednej koleżance dostać się do szkoły. Bo wozi nam tyłki samochodem- tak, prowadzi samochód.

Opowiedziała nam o trudnej drodze pogodzenia się ze swoją chorobą. Opowiedziała jak postawiła sobie dwa wyjścia - życie z chorobą albo śmierć (tzn. samobójstwo).  Wybrała to pierwsze. Bo bardzo kocha swoją rodzinę i przyjaciół. To dla nich stawia codziennie czoło do walki. Do codziennej walki. 

Spełnia swoje marzenia, a uwielbia podróże. Wyjeżdża dwa razy do roku- oczywiście pod czyjąś opieką. Chce zrobić maturę z angielskiego- bo wcześniej nie miała  czasu. Chce mobilizować ludzi borykających się z podobnymi problemami, chce im pokazać że"można" i pomóc im znaleźć ich droge.

Chce pracować z ludźmi aby ich wspierać. Ta drobna istota, której wymieniono pół ciała (jak to określiła), która nie wie ile jej jeszcze zostało....

Opiekuje się czasem także swoją siostrzenica, która jeździ na wózku. Siostrzenica, od kilku lat z powodzeniem startuje w Paraolimpiadzie i zdobywa medale....

Oj wbilo mnie w krzesło. Popatrzyłam w domu🏡 w lustro i powiedziałam do samej siebie- jeszcze raz będziesz na coś narzekać to kopniesz się sama w d....!

A druga nasza koleżanka postawila kropkę nad "i". 

LINDA

Linda- kobieta około lat czterdziestu + haczyk 😉, trójka dzieci, kot, pies- czyli normalka. Ale...

Opowiedziała nam o chorobie najstarszej córki. Dziewczynka mając dziesięć lat, zaczęła mieć problem z depresją. Ponieważ była dziewczynką troszkę większej wagi- to dzieci jej dokuczały. Bardzo. Nie chciała chodzić do szkoły, była apatyczna. Skończyło się na tym, że piętnastoletniej dziewczynce podano....psychotropy.... I tu (powiedziała Linda), zaczęły się poważniejsze kłopoty. Uzależnienie, samookaleczanie, zamykanie się w sobie i oddalanie się dziecka od rodziców. 

Były też narkotyki, szpitale, odwyki, próby samobójcze. Dramat gonił dramat. A w wieku 19 lat wyprowadziła się od rodziców. Brak kontaktu, nieodbieranie telefonu od Lindy- to tylko najmniejszy problem. 

Za każdym razem kiedy nie odbierała telefon, Linda umierała ze strachu. Dzwoniła po sąsiadach prosząc o sprawdzenie, czy jej córka jest w porządku. 

Tak jest do dziś. Dziewczyna ma w tej chwili 31 lat- ale jest bardzo nie dojrzała i niedostepna. A przy okazji niebezpieczna dla samej siebie. 

Linda jest osobą, ktora przeżywa strach każdego dnia. Kładzie się spać ze strachem i budzi się z nim. A przy tym musi zapewnić normalne życie dwójce pozostałych dzieci. Stara się ich trzymać ( na ile się da) z daleka od tego dramatu. 

Linda dodała (chyba po to żeby nas dobić!), że po drodze ona miała nowotwór. Stwierdziła, że tak naprawdę nie zwróciła na niego uwagi- i on sobie odszedł....

Zostawiła ciszę na sali. Milczeliśmy chwilę i dopiero potem były brawa 👏- jak dla każdego co robił prezentację. 

Powiem tak: po tych dwóch opowieściach chciałam się teleportować  do domu i zawinąć w kołderkę. Ale jakie by to było okazanie słabości! One były przykładem dla mnie. Przykładem niezrozumiałej siły. Unosiły swoje  mordercze dramaty na swoich głowach (a jednak o wątłych ciałach)- jak mocarne  Kariatydy sklepienia!

Wow, cóż to było za wydarzenie! Ile odwagi było w nich i determinacji. Nie każdy odważył by się opowiedzieć obcym- w sumie- ludziom o swoim życiu. Takim życiu- z ogromnym bólem u Jean czy o życiu w ciągłym strachu o życie dziecka, jak u Lindy.

Nigdy, nie słyszałam słowa skargi....

Dosadna lekcja dla nas wszystkich. Dziękujmy za to co mamy i bądźmy wdzięczni za to co mamy. 

Kto miał zrozumieć tę "lekcje" to zrozumiał. Do mnie ona dotarła do samego poczatku. Bo ja też potrafię marudzić czy skarżyć się bo czegoś mam dość. A tu proszę, osoby z takimi ogromnymi problemami potrafią sie śmiać i na dokładkę spełniać swoje marzenia i pomagać innym. Uczmy się od takich ludzi. Dla mnie te kobiety są wzorem tytanowych osobowości. Pomimo wszystkiego złego!

Mój kochany Pamiętniku...

 


Peterborough- Corby.

Taką podróż nie dawno odbyłam . Pojechałam odwiedzić Kasię i Tomka W. 

Kto by pomyślał, że znajomość z FB, może się przekształcić w przyjaźń. Tylko ja zawsze mówię o (nie) przypadkowości w moim życiu- i tak było też w tym wypadku. 

Ale zacznijmy od początku (omijając wieczorne przyjemności towarzyskie w domu Kasi i Tomka).

Rano (bardzo rano dodam) pojechaliśmy do Corby. Tam miało się odbyć spotkanie, które prowadziła właśnie Kasia i cudownie pogodna Aneta. Opowiadały o firmie  *Forever, której są dystrybutorkami- można powiedzieć. Sama dystrybucja, to praca z domu, w swoim wymiarze czasowym i będąc menadżerem własnego biznesu. 

FOREVER 🦅

Nie będę Was zanudzać faktami o tej firmie- podam najważniejsze rzeczy. 

Jest to już ogromna  firma, zrzeszająca ponad 9 milionów dystrybutorów a przychodów ma około 4 milionów rocznie. Założona w 1980 roku w Arizonie, przez te 40 lat zdobyła szczyty światowe ze swoimim produktami. Produkty z certyfikatami, zdobywające światowe nagrody jakości, z własnej hodowli w górach hiszpańskich, z własnoręcznie ( nie maszynowo!) pozyskiwanym aloesem. Na tej bazie są Forever produkty. Sama korzystam i gorąco polecam- jestem ich ogromną fanką. Wspaniała pasta do zębów (bez syfów), dezodoranty bez syfów, najlepszej jakości aloes do picia, wyciągi roślinne w postaci kapsułek na wspomaganie likwidacji różnych schorzeń, C9 program na oczyszczanie i dożywienie (przy okazji gubienie centymetrów), serum i inne kosmetyki- wszystko na bazie zdrowego wysokiej jakości aloesu, nie testowanym na zwierzętach i bez syfów. Nieuczulające produkty pszczele (pszczółki też z tych gór). Do pielęgnacji, suplementacji, higieny- a także produkty do codziennej pielęgnacji domu i wiele innych.




O firmie możecie sobie poczytać w internecie a o produkty możecie zapytac mnie😊. Jeśli będziecie chcieli zostać menadżerem samego siebie- moge skierować do odpowiednich osób.

Spotkanie było ogólnie pod tytułem "*holistyczne podejście do zdrowia.

*Holistyka- to forma całościowa. Spojrzenie na człowieka w temacie zdrowia, jako podejście do całości. Czyli w czasie niedomagania, bierze się pod uwagę stan fizyczny, jak i psychiczny. Ja porównuje nasz organizm np. do szwajcarskiego zegarka- ze względu na doskonałość (aczkolwiek nasz organizm zaliczam do perfekcji doskonałości, a człowiek raczej by nie był w stanie takiej perfekcji wykonać- chociaż biorąc pod uwagę Lego i te niesamowite rzeczy z klocków zrobione...). Jeden trybik z koła zębatego sie ukruszy i cały zegarek źle zaczyna funkcjonować aby na końcu stanąć. Tylko że, zegarek nie ma możliwości regeneracji samego siebie- tak jak my*

Była też prezentacja produktów Forever, ciastka, kawa, herbata. Były też prezenty firmowe od dziewczyn. W prezentacji brały udział osoby, które dzięki produktom tej firmy wyleczyły siebie czy swoje dzieci i bliskich. 

Przyszli zaproszeni goście, a także też osoby opowiadające historie swojego życia, "że można". I tu się zatrzymam. 

Poznałam kobiety z pasją, kobiety które zmieniły swoje życie, odważne, z niesamowitą energią pod tytułem "nigdy się nie cofaj, zawsze idź do przodu ⏩". Poznałam małżeństwa, w których partnerzy się nawzajem wspierają, "popychają", kochają, trzymają za ręce- poprostu żyją razem i ich życie to jedność. Partnerzy, rodzice, kochankowie. Gdzie nie tylko świeci słońce w związku- bo jak wszędzie zdarzają się też burze. Tak powinno być! 

To mnie podniosło na duchu. Nasze bytowanie powinno się opierać na takich związkach. Gdzie nie tylko się bierze- ale więcej daje. Tacy ludzie to takie światełko w tunelu dla ludzkości (i to wcale nie pociąg 🚝- to światełko w tunelu). 

Z tego miejsca pozdrawiam: Kasię 💖 Tomka, Marlenę 💖Andrzeja, Anie 💖 Marcina. Jesteście cudowni i trzymam za Was kciuki!

Poznałam Milenę (Milena jeden), Kamilę, Asie. Poznałam historie, jak dziewczyny pozostawiły za sobą toksyczne związki zabierając dzieci pod przysłowiową pachę. I zaczeły budować swoje życie na nowo- z pasją i w sposób najlepszy dla siebie i dzieci. Jedna poszła na studia a druga spełnia się w tym co najlepiej lubi- czyli dieta i gimnastyka, a także pomaga kobietom po ciąży wrócić do formy. Jeszcze inna, postanowiła kreować życie na własnych warunkach. 

Był pan od ubezpieczeń, który nam wyjaśniał bardzo ważną rzecz (o której się często zapomina)- każde ubezpieczenie powinno być robione pod nasze potrzeby- a nie odwrotnie jak to robia firmy ubezpieczeniowe. Narzucają nam swoje warunki. 

Była Kasia z termomiksem, w którym zrobiła nam kulki mocy (przepyszne zresztą).

I był ktoś jeszcze, kto był jak burza i słońce ☀ i śnieg i grad i na dokładę z czterema żywiołami. Urocza, kochana, z sercem na talerzu, z uśmiechem i przyjaźnią i energią, którą mogłaby nas wszystkich obdzielić. Te wszystkie żywioły i pogody to Milena (Milena dwa). 

Byłam w towarzystwie znajomych- przyjaciół, którzy wzajemnie sie wspierają, szanują, razem pracują, morsują, tańczą i sie bawią. 

I ja tam byłam i aloes piłam....

To było niesamowite przeżycie. I takich przyjaciół życzę wszystkim!

Co to był za wyjazd!

Mój pamiętniku...

Ostatnio, duża część świata, żyła piłkarskimi mistrzostwami.

Mistrzostwami, które miały udowodnione, że przy budowie stadionów (tylko w zeszłym roku) zginęło 6.500 ludzi. A kibice świetnie sie na tych stadionach bawili, przed telewizorami też. Część nie wiedziała, a część udawało, że nic się nie stało. Dokąd ten świat zmierza...??

Obejrzałam tylko mecz Polska- Francja, bo tak się złożyło. Nie oglądam od czasu choroby- celebrytki wydarzeń sportowych. Dlaczego? Ponieważ uważam, że sportowcy w trakcie „tego” po prostu się „sprzedali”- i tu nie chodzi czy ktoś wierzył w pandemie czy nie. Tu chodzi o fakt. A Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie- przekreśliły świat sportowy dla mnie, prawdopodobnie na zawsze.

Zszokował mnie też incydent m.in. z Novak Djokoviciem, któremu odmówiono udziału w Australia Open, sytuacja z Tennys Sangrenem, który zrezygnował udziału z powodu przymusów, a także wieść o tym, że Konrad Formela został zwolniony przez austriacki klub SK Zadruga z powodu nie przyjęcia przymusu. Było ich sporo. Ale w sumie garstka, biorąc pod uwagę gro ciała sportowego. 

Sportowcy za zachowanie swojego prywatnego zdania, na temat (przecież) swojego ciała- zostali…ukarani??!

I tu nie chodzi o to „czy wierzę czy nie wierzę”- ale o to, że była wywierana na nas presja, zabierano nam wolność słowa. A spopra część tzw. celebrytów i sportowców nawet reklamowała te przymusy w mediach.

CIEKAWOSTKI BzPR

Herbert M. Shelton, amerykański pisarz, dziennikarz i propagator medycyny alternatywnej, zadeklarowany pacyfista i wegetarianin- praktykował medycynę bez licencji. Za jego różne teorie, okrzyknięto go demagogiem.

Mówił on m.in., że grypa to naturalny proces detoksykacji organizmu, w odpowiedzi na nadmierną toksyczność w komórkach. Czyli nadmierne nagromadzenie wirusów w komórkach- a właściwie ich szczątków zniszczonych przez armie naszych przeciwciał.

[napisał to w roku 1944, w artykule pod tytułem „Grypa”]

Uważał także, że to co się nazywa „grypą”, jest jedną z najpotężniejszych naturalnych metod przywracania zdrowia, poprzez właśnie „chorowanie”. I podkreślał, że nie ma lekarstwa na grypę- bo ona jest lekarstwem.

Dla mnie to bardzo logiczne, zwłaszcza, że już nareszcie się mówi że chorowanie- to zdrowienie i żeby gorączki nie zbijać tylko wspomagać organizm w tym czasie ( pisałam o tym w poprzednich odcinkach).

Przypominając sobie, jak moja Babcia traktowała mnie w czasie, kiedy się zmagałam z kaszlem, gorączką itp.- jestem w stanie w to uwierzyć. Kiedyś właśnie mówiono, że organizm walczy i wywala bakterie na zewnątrz. Katar, kichanie i oddychanie to są zbrojne działania naszego organizmu w tej walce- wydalanie śmieci.

{to teraz sobie wyobraźcie, co się dzieje kiedy mamy na twarzy dłuższy czas maskę i wciągamy to z powrotem do naszego organizmu}


Pozostawiam Cię z Twoimi przemyśleniami- mój Pamiętniku...

MAGIA

Magia jest tematem bardzo kontrowersyjnym (nie mylić z obrzędami czarnej magii). Ale kiedyś wpadłam na fajne wytłumaczenie magii.

Tak jak pożar zaczyna się od iskierki, tak magia zaczyna się powiedzmy od ziarenka. To takie ziarenko, które kiełkuje , potem rośnie i rośnie…Ale musi być spełniony jeden warunek. To ziarenko trzeba zobaczyć, poczuć. I wtedy kiedy dostrzeżesz ziarenko magii, ona będzie rosła, rosła i rosła. I wtedy zobaczysz, że ona jest wszędzie.

Dla mnie najbardziej magiczne są zwierzęta i rośliny. Ktoś nieznośnie zdolny, stworzył te wzory i kolory, żaden człowiek nie byłby w stanie wymyśleć tyle niepowtarzalnych dzieł sztuki.

Magia, jest to pewien rodzaj filozoficznego mistycyzmu (oczywiście nie mający nic wspólnego z religią). Jest jak pozamaterialna rzeczywistość pozazmysłowa. Uważam, że z magią mamy do czynienia na każdym etapie życia. Ale musimy mieć jej świadomość. I musimy ją czuć- całym ciałem i umysłem.

Magia jest w nas i wokół nas. I z nami zawsze. I kiedyś, następuje taki moment, że ją dostrzegamy. Najszybciej dostrzegają- czują ją oczywiście ludzie wrażliwi na metafizyczne zjawiska. I z tak zwanuym świadomym trzecim okiem.

Przyciągajmy ją, dostrzegajmy ją. Będzie żyło się nam lepiej- po prostu magicznie.

Magia łączy ludzi ze sobą. (ludzie wytwarzają te magie)

Sama byłam świadkiem takiego spotkania, gdzie magię wytworzyliśmy My a ona nas otuliła- właśnie w Corby. Ja to obserwowałam i to czułam, coraz bardziej i bardziej. Wytworzyła się niewidoczna chmura sympatii i dobrych rzeczy. Częstowaliśmy się nią nawzajem. Dlatego można potem powiedzieć- co to była za energia!!!

Jeśli wypuszczasz z siebie dobro- to ono będzie wokół ciebie. 

 


H
erbatka z Sosny🎍

Przypomnę może krótko właściwości sosenki:

*układ oddechowy*układ odpornościowy*wykrztuśna*moczopędna*dezynfekująca*spowalnia starzenie*rozkurczowa*przeciwbakteryjna*antynowotworowa*bakteriobójcza*odkażająca*przeciwzapalna*wspomaga organizm przy gorączce i przeziębieniach*pobudza apetyt u potrzebujących poprzez wspieranie przemiany materii*działa uspokajająco*wzmacnia*

Posiada dużo dobrych minerałów i witamin. Używamy ją do naparów, nalewek, herbatek, olejków i do czego się da.

A robimy to z igieł, pędów czy młodych szyszek.

Oto wersja BzPR:

*igły w ilości (jeśli pokrojone) dwóch łyżek orientacyjne, ja po prostu używam pęd, gotuje w wodzie „aby przykryć”, 30 min na wolnym ogniu, pod przykryciem i zostawiam na następne 30 min, przecedzam

*do kubka- szklanki wrzucam 7 goździków, czarny kardamon (wyciągam część ziarenek ze środka), kawałek gwiazdki anyżu, dwa plasterki limonki i imbiru, zalewam gorącą ( nie wrzącą) wodą, ostawiam na 30 min., przecedzam

Powstały w wyniku tych procesów płyn, mieszam ze sobą i podgrzewam kiedy chce mi się pić. Popijam na trzy razy.

Teraz jest dobry moment na zbieranie igliwia.


Mój kochany Pamiętniku,

                                          to było takie podsumowanie tego roku. Więc odcinek trochę uduchowiony- bo i czas magiczny taki. Potem się zacznie szaleństwo przedświąteczne (już pomału się rokręca😊) i nie będę mogła tego wszystkiego napisać.


Choineczka ubrana (te moje chłopaki to już takie duże, że sami ubrali choinkę).

Śniegu naprawdę napadało dużo, zima zaskoczyła Anglię (w Polsce co roku z tego co pamietam, zima zaskakiwała drogowców). Trochę oblodziło drogi i chodniki. Często widzę jak ludzie lecą freestylem po oblodzonym chodniku- ooo łaka maka laka, wiiii, oooo fak! I leży. 

Brak obuwia zimowego, opon zimowych i pare innych rzeczy zimowych (mieszkań też)- po prostu tu tego nie ma. 

Zima ogólnie jest tutaj zaskoczeniem, bo rzadko tu zagląda.


Owszem, na północy kraju- normalka. Ale tu nie. Więc ja się pytam- gdzie to ocieplenie klimatu...?

Ale Wam kochani życzę dużo ciepła. I miłości. I przyjaźni. I cudownych partnerów (rki). I kartofelki. I zasmażka. 


Wasza Babcia z Piekła Rodem.

Zdj. źródło: rys. Google, reszta: prywatne archiwum BzPR

Zapraszam na FB na stronę Babci z Piekla Rodem a także na Instagram babcia_z_piekla_rodem.

BLOG NIE TYLKO DLA BABĆ

*Treści zwarte w blogu, są typowo informacyjne a opinie prywatne*






Komentarze

  1. Ciekawe podsumowanie do śmiechu i do łez!. To mądre słowa żeby być blisko z ludźmi, którzy są dobrzy, wartościowi i przekazują nam dobrą energię. Na złe i toksyczne relacje szkoda życia. Ula

    OdpowiedzUsuń
  2. ...Alinko, aż chyba sobie tak pomilczę🧘‍♀️🧘🧘‍♂️Co za piękny wpis, podsumowanie roku❤️ Cudowne historie, które udowadniają siłę Kobiet 💪 ...a i nawet miejsce dla nas, dla naszych relacji🥰 To naprawdę miłe i ciepło na serduchu się robi😊🥰 Twoje podejście do życia jest wyjątkowe i właśnie takie "holistyczne" . Zwracasz uwagę na każdy aspekt, dzielisz się swoimi odkryciami i siłą, za sprawą której dzieje się magia. A dobro to jedyna rzecz, która się mnoży gdy się nią dzielisz ❤️❤️❤️
    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu kochana, otworzyłaś mi nie tylko serce ❤ ale także podwoje Twojego domu, wpuściłaś właściwie obcą kobietę do swojego "sezamu" (🏡 domu!), gdzie są wszystkie Twoje skarby. Dzieliło nas sporo kilometrów abyśmy mogły stanąć twarzą w twarz- a jednak w końcu się spotkałyśmy i było tak, jakbyśmy znały się od dawna- i ktoś mi powie, że to nie magia??

      Usuń

Prześlij komentarz

Blog dla kobiet 40+

Zastanawiasz się, jak zadbać o ciało i ducha po czterdziestce? Chcesz wiedzieć, jak być szczęśliwą, atrakcyjną i spełnioną kobietą, w pełni świadomą swojej wartości? Babcia z piekła rodem to jedyny w swoim rodzaju blog, który został stworzony specjalnie dla kobiet 40+ oraz wszystkich tych pań, które pragną cieszyć się życiem w każdym wieku. Znajdziesz w nim odpowiedzi na wiele nurtujących Cię pytań, nie tylko tych związanych z tematyką urody oraz wizerunku. Czeka tu na Ciebie mnóstwo interesujących przepisów kulinarnych, wskazówek dotyczących naturalnej pielęgnacji ciała, a także wartościowych porad z zakresu zdrowego trybu życia i dbania o siebie. Ten wyjątkowy serwis poradnikowy dla kobiet doda Ci motywacji do działania na każdy dzień, ułatwi zmianę niewłaściwych nawyków i sprawi, że na nowo spojrzysz na otaczającą Cię rzeczywistość. Dzięki niemu znajdziesz sens egzystencji i nauczysz się cieszyć codziennością, kiedy wszystkie dni wyglądają tak samo.

Babcia z piekła rodem – to miejsce dla każdej z nas!

Chcesz wprowadzić jakieś zmiany w swoim dotychczasowym życiu? Szukasz inspiracji i pozytywnej energii, które pozwolą Ci w końcu odnaleźć Twoją prawdziwą pasję? Babcia z piekła rodem to blog tworzony przez energetyczną artystkę, która doskonale wie, jak poradzić sobie z upływającym czasem, by zachować młody umysł, ciało i ducha. Jeszcze kilka lat temu kobiety po czterdziestce były praktycznie niezauważane. A przecież one też pracują, wychowują dzieci i pragną jak najlepiej czuć się w swojej własnej skórze. Jeśli Ty też tak uważasz – koniecznie dołącz do nas i bądź szczęśliwa bez względu na metrykę! Miłej lektury!

Blog lifestylowy dla kobiet