BLOG NIE TYLKO DLA BABĆ
„Lepiej bądź dla siebie przyjacielem bo żebyś nie wiem jak daleko wyjechał, to przed samym sobą nigdzie nie uciekniesz.”
radosna twórczość Ali N.
EMIGRACJA
Nastąpiło coś,
co nastąpić musiało. Trzeba poruszyć temat, który budzi wiele kontrowersji, a
którego jestem świadkiem naocznym żeby nie powiedzieć namacalnym.
Emigracja.
Dzisiaj jest
bardzo powszechna.
Ja jeszcze
pamiętam czasy takie, ze żeby wyjechać za granice trzeba było mieć zaproszenie
od znajomego a po paszport stało się godzinami. Nie wspomnę o tym, ze była to
droga impreza. Także nie wielu z nas wyjeżdżało .
Ba!
To było
marzenie, żeby gdzieś „dać nogę”. A jak się wyjechało to jak smakowało!
A potem się
wszystko wywróciło do góry nogami, ze całe autokary gnały na zwiedzanie Europy.
A jeszcze później samolotami leciało się na tygodniowe wycieczki.
A po
wycieczkach zaczęły się emigracje.
Ludzie
wyjeżdżają z rożnych powodów. Najczęściej za chlebem. Żeby coś w życiu zmienić. Żeby spotkać swoja kobietę, żeby poznać księcia (najczęściej nie dojeżdżają,
zaginęli w akcji:). Czasem wyjazd to krzyk rozpaczy i nadzieja na lepsze.
Czasem wyjeżdżają z nudów a czasem z ciekawości (a hoj przygodo!). Poznałam tu
oczywiście wielu emigrantów. Poznałam ludzi takich, którzy opowiadając mi swoja
„przygodę” spowodowali stanie dęba moich włosów na głowie.
Takie historie.
Powiem jedno-
nie jest łatwo słuchać o tym co nasi rodacy wyprawiają.
Poznałam
ludzi, którzy sprzedali masę rzeczy za namowa swoich „przyjaciół”. Wysłali im
większość pieniędzy na zapłacenie kaucji na pokój i jakieś pieniądze za załatwienie
pracy.
Przylatując do
Anglii praktycznie wiedzieli, ze maja gdzie mieszkać i pracować. Na lotnisku powinni czekać „przyjaciele”. Dodam, ze języka angielskiego brak.
Jak łatwo
przewidzieć na lotnisku nikt nie czekał. I nikt się nie zjawił. Ci ludzie musieli
bardzo ciężko pracować, żeby utrzymać się na powierzchni. Dobrzy ludzie
pomogli.
Inni poznani
(matka lat 50 i syn pełnoletni) spieniężyli co mogli, kupili bilety, wsiedli,
przylecieli.
Ludzie dobrej
woli im pomogli. Są tutaj do dziś. Przynajmniej kobieta.
Część
emigrujących znalazła tutaj swój dom. Swoje miejsce i fajna prace, druga
polówkę.
Sporo Polaków
wraca do ojczyzny. Bo tęsknią. Bo to nie ich język. Ani tez kultura.
Po prostu
tęskni się tu za polskim klimatem. Za rodzina, za tymi grillami, za polskimi przyjaciółmi.
Jest jakoś inaczej. To nie ten klimat. To nie ten kraj.
Za czym
jeszcze się tęskni?
Ostatnio będąc
w odwiedzinach w Warszawie, pojechałyśmy z moja Dorotka na Hale Gwardie.
Pamiętam jak
tam biegałam będąc nastolatka na dyskoteki. A teraz jest miedzy innymi na Hali
market. Od chleba począwszy na warzywach skończywszy.
Stanęłam przy
pachnącym stoisku z chlebem i aż westchnęłam. Takiego chleba i w tak rożnych
gatunkach to ja nigdzie nie widzę. Żadne pieczywo w Anglii nie ma smaku jak w
Polsce. Szczerze powiem, ze zwykły bazarek w naszym kraju ma cudowne wypieki.
Nie ma co porównywać.
Warzywa.
Nooooo to jest królestwo!
Kolorowo,
bogato, gatunkowo i różnorodnie. Piękne i świeże zielone warzywa uśmiechają się
do nas.
No i moje
ukochane pomidory! Malinowe, paprykowe... A nawet nie wiem ile jest gatunków. I
ile kolorów. A jak pachną...
Ogórki
gruntowe na małosolne. Tu ich nie ma.
Wspaniale
świeża rożna sałata. Szczaw- tu nie ma.
Jak stanęłam
przy stoisku z serami to oszalałam. Kozie i owcze sery są w takim wyborze, ze
tak szczerze mówiąc nie wiedziałam co kupić.
Ogólnie jest
cudownie kolorowo na bazarku polskim. Anglia jest w to uboga.
A nam
urodzonym w Polsce tego brakuje.
Ja myślę, ze
nie wszyscy doceniają jakie delicje maja pod nosem. Nie doceniacie, bo uważacie to za normalne. Ale niestety nie wszędzie jest tak suto.
Następnym
razem, kiedy będziecie na bazarku czy markecie pomyślcie o mnie i cieszcie się
z tych skarbów J.
Wasza Babcia z Piekła Rodem
Pomimo, ze nie
mam tak dobrej jakości produktów, próbuje smacznie gotować.
I jak zwykle
na koniec felietonu, dodaje trochę fajnych przepisów. Dla duszy i dla ciała.
Teraz parę przepisów darów morza, a także zająć się czymś co daje początek
naszemu spożywaniu produktów.
Usta
Usta są niewątpliwa ozdoba naszej twarzy a także narządem wyrażania naszych uczuć. Usta są również czymś, co pierwsze smakuje
naszego wybranka –mam na myśli wspaniałą rzecz jak całowanie.
Zwracamy uwagę
na usta, gdy ktoś mówi, krzyczy, czy szepcze coś słodkiego do ucha.
Jest to narząd
mowy i smaku. Jak tak się zastanowić to spełniają chyba najwięcej funkcji- oprócz
ozdoby- naszej twarzy. Ustami próbujemy smak wszystkiego.
Jeśli
poczujemy chemie do kogoś, to zwykłym
odruchem „próbujemy” go . I co jeśli nie smakuje?
„yyyyy wiesz
co koleś, zamknij drzwi z tamtej strony...”- no nie ciągniemy tego dłużej!
W sumie to się
zastanawiam, czy one służą do smakowania jedzenia czy do smakowania wszystkiego
czego chcą oczy.
{ Tylko
pozazdrościć modliszkom J - ta to się ustawiła!
Oczy widza, przystojniak, potem tra ta ta ta, a potem fajnie było i się skończyło, to czas na deser!
Przynajmniej się nie martwi, czy do niej zadzwoni.}
Jakże czuły
jest pocałunek na dobranoc dany naszym dzieciom.
Myślę tez, że powinnyśmy ustom bardziej ufać. Bo one czują bardziej niż cokolwiek inne. Dotyk
miękkimi ustami jest o wiele przyjemniejszy niż szorstka skora naszych
zniszczonych rąk. Ile razy po pocałunku zachciało nam się więcej? J To właśnie one wysłały wiadomość i nam serduszko
zapikało. Albo co inne.
Chyba muszę
zwolnic, bo robi się gorąco...
Dążę do tego,
ze ich nie doceniamy! O ile dobrze pamiętam nie było czegoś takiego jak dbanie
o usta. Kobiety tylko je malowały. To wszystko. A to wysusza. Później zaczęto
smarowanie wazelina. A ona absurdalnie jak wyschnie to wysuszy.
A co z
jedzeniem? No własnie.
Oczywiście
najpierw jemy oczami skąd przekazane są receptory do zmysłu węchu a potem do
narządu smaku. Tylko zanim trafia do języka, zębów itd, usta są pierwsze, które
to smakują.
To dzięki nim
możemy powiedzieć „mniam mniam”.
Tak wiec co by
nie mówić usta są esencja naszego ciała.
Chciałam
dzisiaj napisać trochę o ich pielęgnacji, a rozpisałam się jak E. Orzeszkowa w
„Nad Niemnem” opisując przez chyba dziesięć stron grabie (i właśnie przez
to, jest jedyna nieprzeczytana lektura
przeze mnie J).
Oczywiście
można powiedzieć, ze to co pisze jest metaforyczna przenośnią, ale to tylko po
to żebyście się trochę pośmiały. I lubię jak moja wyobraźnia daje sobie upust J.
To teraz
opowiem jak łatwo można o nie zadbać.
Moim ulubionym
sposobem jest umoczenie palca w oleju kokosowym. Dwa razy dziennie. I to
wszystko. Można smarować więcej razy, a przede wszystkim pijemy wodę. Usta
lubią ten zestaw, robią się pełniejsze i bardziej ukrwione. Bardzo lubię tez,
ten umoczony palec w oleju umoczyć w cukrze (najlepiej brązowym). Mamy wtedy
słodki skarb naturalny (a one słodkie lubią). Na sam koniec smarujemy kropla
kwasu hialuronowego, który możemy kupić online.
Super są
również balsamy z aloesem.
Ale...
Jeśli ,mamy w
domu aloes to możemy sobie same zrobić. Z liścia aloesu (który moczymy 24 h w
wodzie), wyskrobujemy ciąż i blendujemy małym blenderem do kawy z miodem lub
gliceryna z warzyw. Lub dajemy rade widelcem.
{jeśli chodzi
o aloes będzie oddzielny wpis}
Mam jeszcze
fajny sposób na zjadanie szmineczki- fluid kładziemy na wargi, czekamy aż
wyschnie i malujemy.
PRZEPISIKI na SMAKOŁYKI
A teraz coś
żeby usteczka powiedziały mniam mniam J.
Mango salsa i smażony łosoś- brzmi nieźle!
Jest pysznie,
inaczej, zdrowo i nie robi się długo.
Zapraszam do
obejrzenia jak to przygotowuje mój kolega T.W. - i życzę smacznego!
Pozostając w
temacie mango, mam autorski przepis na krewetki z mango i nie tylko.
Mango moim
zdaniem jest nie doceniany, albowiem możemy go jeść nie tylko jako owoc ale tez
możemy dodawać go do rożnych potraw.
Krewetki z mango (porcja dla dwojga)
-dwie gałązki z liśćmi świeżego selera naciowego
-opakowanie boczniaków czy tego typu grzybów
-opakowanie małych krewetek (ilość praktycznie
dowolna)
-dwa listki świeżej mięty
-makaron sojowy w ilości dowolnej
-jedna łyżeczka sosu sojowego
-sol i pieprz
-pól owocu mango
Kroimy łodygi selera w paski i rzucamy na
rozgrzana patelnie do średniej temperatury. Łodygi selera są dość twarde wiec
trzeba je smażyć na mniejszej temperaturze, aby robiły się miękkie a się nie spaliły. Dodajemy do niego sos sojowy, który spowoduje szybsza miękkość.
Troszkę go podduszamy i zaczynamy smażyć z nim
grzyby.
W miedzy czasie na drugiej patelni zaczynamy smażonko krewetek (trwa to 5-7 min na rozgrzanej patelni).
Kiedy seler z grzybkami jest już ok, wrzucamy
pokrojone liście mięty. W tym czasie przygotowujemy mango (tak jak na
filmie u kolegi).
Na boku w misce zalewamy gorąca woda makaron
sojowy.
Do patelni idą krewetki (nie przesmażyć bo będą suche), mango, makaron.
Trzymamy to wszystko razem na patelni, mieszamy,
solimy, pieprzymy i na talerz!
W wersji dla vegan dodajemy po prostu więcej selera, grzybów i makaronu.
I jeszcze przepyszna autorska vegańska zupa (jest
tak pyszna i bogata w składniki, ze nawet się nie zorientujecie ze jest
bez mięsna)
Fasolowa Ala- Meksykańska (tzw. przegląd lodówki zrobiłam)
-szklanka fasoli, która lubicie (oczywiście moczona
cala noc w wodzie)
-por długości palca (kroimy w plastry)
-papryka czerwona (kroimy w kostkę)
-pół cebuli (kroimy w kostkę)
-seler naciowy długości palca (kroimy paski)
-pół szklanki passaty pomidorowej,lub zrobiona z dwóch łyżek przecieru
-trzy liście laurowe
-sześć ziela angielskiego
-łyżka papryki czerwonej
-pół łyżeczki zmielonego kminku (na dolegliwości brzuszne J)
-pół startej marchewki
-duża upieczona marchewka z sola (ja można upiec
poprzedniego dnia lub zaczynamy przygotowania od niej-kroimy wzdłuż do
pieczenia)
-pokrojona natka od pietruszki na koniec
-dwa ząbki zgniecionego czosnku (żeby wydobyć z
niego walory smakowe i nie tylko, przygotowujemy go 10 min przed użyciem)
-trzy obrane ziemniaki, pokrojone w kostkę upieczone z sola i cząbrem (trzeba przygotować wcześniej)
-dwie kostki warzywne
-sol i pieprz
Do ok dwóch litrów wody zimnej wrzucamy: marchewkę starta, fasole, por, seler naciowy, kostki, ziele, liście. W miedzy czasie podsmażamy na oliwie z oliwek (od lat używam tylko oliwę) paprykę i cebule.
Gdy się jakiś czas rosołek pyrkoli i fasola jest miękka dorzucamy zawartość patelni. Gotujemy ok. 10 min. Uzupełniamy wodę tak,
aby był to garnek zupy (choć możemy zrobić garnek rozmaitości). Dorzucamy paprykę wędzona, kminek, wlewamy
passate, pokrojona w pół talarki upieczona marchewkę, gotujemy na bardzo małym ogniu 2 min. Na koniec wrzucamy upieczone ziemniaczki, czosnek i natkę. Sól i
pieprz.
Gwarantuje Wam pyszote!
Jak zwykle
zapraszam do komentowania tego co na wypisywałam tu do Was, jeśli nie tu to
znajdźcie mnie na FB Babcia z piekła rodem.
Zajrzyjcie
także na Instagram babcia_z_piekła_rodem.
I jak zwykle
przepraszam za jakieś błędy chochlikowe- co złego to nie Babcia z Piekła Rodem!
Skoro było o
ustach to przesyłam Wam całusy życząc bardzo smacznego!
BLOG NIE TYLKO DLA BABC
Dotknij SUBSKRYBUJ (na początku bloga dla kobiet 40+) a będziesz otrzymywać powiadomienia o nowym odcinku.
Komentarze
Alu, poruszając temat emigracji słusznie zauważyłaś, że jest wiele jej powodów. Po kilkunastu latach emigracji, tak jak w naszym przypadku, można śmiało stwierdzić, że za każdym człowiekiem "stoi" ciekawa historia. Nie każdy chce i umie o tym opowiadać, dlatego warto to w ludziach "uruchamiać"!. My Polacy z regóły jesteśmy twardzielami. Wszędzie i zawsze walczymy o lepsze życie. Nie poddajemy się i bardzo staramy w pracy. Dlatego nasi pracodawcy nas doceniają, lubią i często są dla nas lepsi niż rodacy. Przykre jest to, że nie szanujemy swoich rodaków i z zawiści i zazdrości walczymy ze sobą, zamiast współpracować i pomagać sobie!. To smutna prawda, którą odczułam na własnej skórze!!!. Są też, chociaż żadko, przypadki wielkich przyjaźni!. Tego, na szczęście, też doznałam i dało to mi wiarę w ludzi i chęć do życia!. Fajny wpis o ustach!.. Nie trzeba ich sztucznie powiększać jeśli nie jest to konieczne! Wystarczy zadbać o usta a będą naturalnie piękne!.
OdpowiedzUsuńTak, przyjaznie sa bardzo wazne, ktore tutaj mamy. To tez miedzy innymi podtrzymuja nas na duchu. Caluje zadbanymi ustami!
UsuńO emigracji można pisać dużo, każdy ma swoje doświadczenia, lepsze lub gorsze. Przepisy fajne, uwielbiam krewetki, a sałatka z mango wygląda przepysznie, mniam. Pozdrawiam Ania Bania
OdpowiedzUsuńDziekuje Aneczko i zycze smacznego,caluski!
Usuń