29. Przedwiosnie w Hertfordshire (krótki reportaż)

 

29.

 


Przedwiośnie w H
ertford

 

Dzisiaj, chce zaprosić Was na spacer. Nie było co prawda pięknego słoneczka a nawet popadywał sobie deszczyk. Ale temperatura zachęcała do przedreptania paru mil ( 1 mila-1,609 km). Zawsze uwielbiałam dalekie wycieczki, a tutejszy krajobraz wręcz na niego zaprasza.

Może nie każdemu to imponuje, ale ja wiem ile korzyści z tego mam Ja. Nie dość, że piękno cieszy moje oczy, to wdycham ogromna ilość fantastycznego powietrza- co wspaniale dotlenia mój mózg.  Teren ten bowiem, jest oddzielony bardzo od jakiegokolwiek miasta. Rośnie ogromna masa drzew, są wspaniałe wsie a także jest dużo kanałów, rzek i łąk. Wymarzony w dzisiejszych czasach mikroklimat.

Sa tu również, wspaniałe domy wybudowane w charakterystycznej architekturze dla Anglii.


W moim miasteczku ludzie mieszkają w pięknych miejscach z pięknymi widokami. Ale dużo z nich mieszka również na barkach. Cały rok.   

W Anglii przedwiośnie rozwija się praktycznie z końcem stycznia. A za to marzec potrafi być nieźle upiardliwie zimny. I śnieżny.

Nie pytajcie mnie, skąd ja się tu wzięłam- bo to jakaś dziwna i długa historia. Szukając w 2017 roku swojego miejsca (aby uciec z Londynu) nie miałam pojęcia, że istnieje jakieś Hertford!  Shire- oznacza hrabstwo. I nawet nie macie pojęcia jak ja się cieszę, że tutaj w tym hrabstwie jestem.  

W dobie zamknięcia Nas w domach, w mieście chyba bym zwariowała. Kontakt z przyroda, ogromne tereny do wędrowania- polepszyło mi życie  😊. Rozległy park- rezerwat oferuje obszar ciągnący się  przez parę stacji kolejowych, wzdłuż i szerz. Ogromna ilość gatunków ptaków zsymbionizowana z tutejszymi ludźmi- po prostu mnie wzrusza.


Najpiękniejszym ptaszkiem jakiego tu widziałam był zimorodek. I udało mi się nawet zrobić zdjęcie, gdzie widać jego niebieski kolor miedzy drzewami. To wszystko na co mi pozwolił
😊.

Może się zdarzyć, że robiąc zakupy w miasteczku zobaczysz przelatujące nad swoja głową czaple białe, czy kormorany. Przelatujące głośne stada gęsi nad głowami przez cały rok- są codziennością.


Para kormoranów potrafi wygrzewać się w słońcu, w miejscu gdzie spacerują dziesiątki ludzi- oczywiście w jakiejś odległości. Ale robienie im zdjęć kompletnie im nie przeszkadza. Niestety piękne foty mam w telefonie, który „odszedł” był sobie z jakiegoś powodu….


Para perkozów dwuczubych zeszłego lata za to, pływała pokazując mi swoje potomstwo.

Wzruszają mnie też łabędzie, które co roku latem wyprowadzają swoje podrośnięte potomstwo na trawę.  Zawsze w tym samym publicznym miejscu parku, rodzice chwalą się swoimi dziećmi. Zajmują praktycznie cala szerokość chodnika, ze spacerowicze musza je okrążać. Te majestatyczne, monogamistyczne ptaki są podziwiane przez spacerujących, którzy przystają i robią im zdjęcia. Psy oczywiście musza być na smyczy. A łabędzie od czasu do czasu rozkładają swoje ogromne skrzydła i chwalą się swoja pięknością, wydając z siebie charakterystyczne dla łabędzi dźwięki. Chyba lubią być podziwiane 😊.


W lutym dopiero ptaki szykują się do godów. Nawet nie mogłam sfotografować kaczkę czy łabędzia w locie- bo tak szybko przelatywały, że nie dałam rady! Ba, nie mogłam nawet sfotografować wiewiórki, bo „latały” jak struś pędziwiatr. Tylko zdążałam zobaczyć ich szare kity (jakby mi pokazywały swój tył..:) Nie pozwoliły mi się tym razem sfotografować. Normalnie to przystają i patrzą czy nie ma orzeszka w Twojej dłoni.


Za to spotkałam policjantkę na koniu, kajakarzy...

Normalka...:) 



Wszystko lata jak szalone szykując gniazda, szukając miejsca na gniazda i szukając partnera/ki. Ptaki wodne nawet nie chciały specjalnej karmy, którą ich częstowałam. Podpływały i odpływały. Bez apetytu jakieś…Znam ten stan! One są w stanie zakochania….zaświergoleni- żeby było jaśniej.

Będą smakoszami tej karmy, kiedy będą miały młode. Wtedy nie nadążam z kupowaniem niezłych kilogramów tych granulek. Nigdy nie karmie chlebem. Ptaki od karmienia chlebem, ulegają rożnym schorzeniom. W chlebie jest sól a także pieczywo szybko pleśnieje. Jest to  dla nich trucizna, a zwłaszcza jak karmi się ich tym spleśniałym!

Powoduje to naprawdę dużo chorób.

Zespól anielskiego skrzydła- to zwyrodnienie stawów, skrzydło się wykrzywia odstając od ciała. Kto ma zwyrodnienia, to wie jakie są cierpienia przy tej chorobie,

Kwasica- to zespól zgromadzonych  kwasów, który powoduje osteoporozę ,zwyrodnienia czy cukrzyce.

Do tego dochodzi uszkodzenie nerek, odwodnienie, zatrucia pokarmowe czy biegunka. Nie musze chyba mówić czym to się kończy. Ptaki nie maja swoich lekarzy. A i w tym miejscu (z moich obserwacji) człowiek ogólnie w ogóle nie ingeruje w  faunę i florę tego rezerwatu. Osobniki chore i słabe – odchodzą. Aby młode pokolenie było zdrowe i silne. Dzięki temu, ze nie ma karczowania drzew, krzewów- i wszystko rośnie dziko i gdzie chce- mamy dwie pary ptaków drapieżnych. Jest to kania. Zamieszkały one z nami i można ich zaobserwować nawet z miasta, jak są jakby zawieszone w powietrzu. Wydały już młodsze pokolenie w zeszłym roku i jest ich dzięki temu więcej.


Kilka gatunków kaczek, które tu mieszkają- wymieszały się i niektóre są bardzo ciekawego umaszczenia. Towarzysza im kurki wodne i obfita ilość dużych łysek (ptak wodny, z białą łezką na czole).

Nie ma tu także odstrzałów, wiec mieszkańcy rezerwatu nie boją się nas i dość blisko podchodzą. Są tu oczywiście też lisy, bobry, norki a i też różne gatunki sarenek.


Kiedy pisałam któryś z odcinków bloga w zeszłe lato nad rzeka i nagle po drugiej stronie zobaczyłam jelonka. Pil sobie spokojnie wodę. A ja struchlałam i przestalam chyba oddychać, żeby go nie spłoszyć. I na bezdechu, powolnym ruchem ręki sięgnęłam po swój telefon. Udało mi się zrobić mu zdjęcie….


Któregoś dnia, wybrałyśmy się z koleżanką Anią na bardzo długi spacer. Szłyśmy kilka stacji kolejowych aby dojść do rezerwatu zwierząt w St. Margarets. Udało nam się spotkać stado dzikich, olbrzymich kóz. Miały ogromne rogi. Nie będę przytaczała słów Ani, która zobaczywszy te zwierzęta i nie wiedziała czy są do nas przyjaźnie nastawione
😊. Ja się trzęsłam z emocji, że mogę ich widzieć na żywo, a Ania się trzęsła ze strachu. Nagle przyszła jakaś para, coś krzyknęli a kozy uciekły. A my dalej się trzęsłyśmy - ale tym razem ze śmiechu.

Dzisiaj, kiedy wspięłam się na dość wysokie wzgórze w lesie (nieźle się zdyszałam!) przywitał mnie stukając dziobem w drzewo dzięcioł. Z pól dobiegał co jakiś czas skrzek bażanta. Jego glos przypomina popsuty rozrusznik traktora- ale cóż, nie każdy musi mieć głos słowika. Pola przebiśniegów w lesie, wyglądają jak łąkowa biała pierzynka. Gdzieniegdzie widać fiolet, żółć i biel krokusów. Ogólnie drzewa w lesie są jeszcze łyse.


Tak sobie pomyślałam (w tym lesie), że jesteśmy szczęściarzami, że my nie jesteśmy łysi na zimę
😊.

Myślę, że rzadko akurat w tym miejscu lasu ktoś chodzi, bo pies spacerujący z panem aż wypuścił patyk z zębów na mój widok. Pan też był trochę zdziwiony. Ale pomimo to, nie zapomniał mnie pozdrowić- jak to tutaj zwyczajowo bywa.


Niewątpliwa atrakcją było wypicie porannej kawy nad rzeka i przy wodospadzie. A także morsowanie pań w rzece. Obkładały się przy tym błotem z brzegów i dna rzeki- ponoć ma dużo minerałów w tym miejscu. Sama miałam ochotę wskoczyć, kiedy widziałam ile dobrej zabawy mają przy tym -od jakiegoś czasu myślę zresztą o morsowaniu. Panie już nie trzydziestoletnie, stwierdziły że omijają dzięki temu gabinety lekarskie. I nawet nie pamiętają kiedy były chore. Też przeprowadziły się z miasta ze swoimi rodzinami. I powiem Wam, że wyglądały dość zdrowo i krzepko.

Wypiłyśmy gorąca kawę, pogadałyśmy i pozwoliły mi zrobić z daleka im zdjęcie- z czego ochoczo skorzystałam.


Lubię chodzić bardzo rano na moje wędrówki. Wtedy jest mało ludzi. Przez to, że ludzie nie pracują, od godziny 10tej są tutaj „wędrówki ludów”.


Ale mam też swoje zakamarki, gdzie rzadko ktoś dociera. Taka podróż trwa około 5-6 godzin a radość jest ogromna bo czuje się odosobniona od oka ludzkiego. Niestety tam nie mogę się jeszcze zapuścić, bo są ogromne mokradła wczesna wiosna. Na tym polega dzikość tego miejsca i jest ono daleko od miasteczka. Kiedy tam wędruje, praktycznie zawsze „upoluje” białą lub szara czaple, które tam mają w różnych miejscach swoje „jadłodajnie”.

Nie mogę się doczekać czasu, kiedy tam się wybiorę i na pewno Wam to opisze w moim blogu i okraszę zdjęciami.

Przeszłam dzisiaj pięć mil. Zapach czystego powietrza oczyścił moje myśli. Pozbyłam się stresu, który siedział w głowie . Uśmiechając się do piękna, które mnie spotkało po drodze- czułam że zrzucam z siebie problemy. Otoczyłam się czymś co lubię. Zadowolona i szczęśliwa postanowiłam się z Wami tym wspaniałym porankiem podzielić. Najważniejszy jest dotleniony mózg- myślimy wtedy pozytywnie i jesteśmy zdrowsi 😊. A kiedy On jest szczęśliwy- to Nasze całe ciało to odczuwa.


Zresztą, to On mi powiedział żebym ruszyła w naturę- już był czas.   

{o mózgu i jego pielęgnacji pisałam w odcinku 21szym}

Wróciłam do domu jakbym miała z pięć kilo mniej ( to tylko marzenia oczywiście ale chociaż przez chwile byłam bardziej szczęśliwą 😊).

Korzystajmy z dobrodziejstw natury. Zabierz ukochana- ukochanego do lasu, na pola. W mieście powietrze Nam nie służy. Sama wiem po sobie.  

Wspaniałych wycieczek z ukochanymi za rękę, ciekawych odkryć śladów przedwiośnia i więcej uśmiechu- tego Wam życzy Wasza Babcia z Piekła Rodem.

A jeśli chodzi o moje miasteczko, to jest totalna odwrotność spokojności parku. Od piątku, zaczyna się niezła imprezownia. Jest dość głośno do późnych godzin nocnych i też są wędrówki ludów- tylko w trochę innym celu niż w parku😄.

Połowa miasteczka to kluby, restauracje i paby. Spokojne i ospałe miasteczko w tygodniu, w weekend zamienia się w bardzo głośne i szalone miejsce. Szczególnie polecam miejsce, które nazywa się "Jungle Bar" i jest otwarte do 3 nad ranem. Melanżownia na dobicie! Ale jest niezła muzyka i fajnie się tam bawi o tej porze...

Oprócz tego (już bez żartów), w miasteczku jest sporo zabytkó. Przyjeżdża tu dużo turystów, którzy fotografując różne miejsca. Mamy też zamek- a więc serdecznie zapraszam! 


Zajrzyjcie na moja stronę FB, stworzona jest specjalnie dla Was- Babcia z piekla rodem.

A także na Instagram babcia_z_piekla_rodem.

Naciśnij SUBSKRYPCJE , jeśli chcesz otrzymywać powiadomienie o kolejnym wpisie bloga.


Zdjęcia kormorana, zimorodka, wiewiórki szarej- źródło Google. Reszta zdjęć- by BzPR.










B
LOG NIE TYLKO DLA BABC !

Komentarze

  1. Cudowny przedwiosenny spacer. Dziękuję💚

    OdpowiedzUsuń
  2. Wędrówki po lesie z dala od ludzi
    to prawdziwy rarytas i lek na wszystko. Bonusem są spotkania ze zwierzętami i możliwość ich podziwiania. Mamy wiosnę cudowna najpiękniejsza i zawsze świeża i zwariowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezastąpione wyjątkowo w tym nienormalnym czasie. A bed aż c sam na sam z naturą, zapomina się o tym ludzkim święcie. Jakie to szczęście, że natura żyje swoim trybem🥰.

      Usuń

Prześlij komentarz

Blog dla kobiet 40+

Zastanawiasz się, jak zadbać o ciało i ducha po czterdziestce? Chcesz wiedzieć, jak być szczęśliwą, atrakcyjną i spełnioną kobietą, w pełni świadomą swojej wartości? Babcia z piekła rodem to jedyny w swoim rodzaju blog, który został stworzony specjalnie dla kobiet 40+ oraz wszystkich tych pań, które pragną cieszyć się życiem w każdym wieku. Znajdziesz w nim odpowiedzi na wiele nurtujących Cię pytań, nie tylko tych związanych z tematyką urody oraz wizerunku. Czeka tu na Ciebie mnóstwo interesujących przepisów kulinarnych, wskazówek dotyczących naturalnej pielęgnacji ciała, a także wartościowych porad z zakresu zdrowego trybu życia i dbania o siebie. Ten wyjątkowy serwis poradnikowy dla kobiet doda Ci motywacji do działania na każdy dzień, ułatwi zmianę niewłaściwych nawyków i sprawi, że na nowo spojrzysz na otaczającą Cię rzeczywistość. Dzięki niemu znajdziesz sens egzystencji i nauczysz się cieszyć codziennością, kiedy wszystkie dni wyglądają tak samo.

Babcia z piekła rodem – to miejsce dla każdej z nas!

Chcesz wprowadzić jakieś zmiany w swoim dotychczasowym życiu? Szukasz inspiracji i pozytywnej energii, które pozwolą Ci w końcu odnaleźć Twoją prawdziwą pasję? Babcia z piekła rodem to blog tworzony przez energetyczną artystkę, która doskonale wie, jak poradzić sobie z upływającym czasem, by zachować młody umysł, ciało i ducha. Jeszcze kilka lat temu kobiety po czterdziestce były praktycznie niezauważane. A przecież one też pracują, wychowują dzieci i pragną jak najlepiej czuć się w swojej własnej skórze. Jeśli Ty też tak uważasz – koniecznie dołącz do nas i bądź szczęśliwa bez względu na metrykę! Miłej lektury!

Blog lifestylowy dla kobiet