48.Żegnaj lato na rok

 

48.




ŻEGNAJ LATO NA ROK






Piszę do Was dzisiaj w niezwykłej scenerii. Na kładce, nad jeziorem, otoczona dzikimi ptakami....


Wybrałam się dzisiaj do Cheshunt. Piętnaście minut pociągiem- i jest inny świat.



CHESHUNT

Park Regionalny Lee Valley jest parkiem o długości 10000 akrów i 26 mil. Z czego większość to tereny zielone, biegnące aż do samego Londynu i w drugą stronę- jako Dolina Lea.

Jest ponad czterokrotnie większy od Richmond Park (uznawany za olbrzyma).

Park Lee Valley biegnie nawet przez park olimpijski.

Oprócz obszarów wiejskich, terenów zieleni miejskiej, zabytków, parków wiejskich, rezerwatów przyrody- ma jeziora, szlaki nadrzeczne, zbiorniki wodne, cieki, drogi wodne do żeglowania i kanały przeciwpowodziowe.


To tyle aby Wam objaśnić to niezwykłe miejsce. Dodam jeszcze, że są tam tajemnicze zakamarki, gdzie szumi wartka woda. I jest pełno miejsc, gdzie stopy ludzkiej nie widziano- bo nie dojdzie z powodu dzikiej gęstwiny. Jest także sporo kładek (brak tłumu wędkarzy:), na których możesz położyć sobie koc.


Tutaj wędkarz musi wykupić oczywiście zezwolenie na łowienie ryb. I złowione ryby trzeba oddać z powrotem wodzie- ryby są własnością Królowej. Grzybów też nie można zbierać- są własnością Królowej.

Tak ciekawa jestem, po co Królowej tyle grzybów czy ryb? Bo w sklepach to tylko pieczarki w dziesięciu odsłonach....



Jadąc pociągiem zobaczyłam na środku stawu, czaple siwą. Piękna, wielka, z białym czubkiem i żabotem pod dziobem. Stała na jednej nodze wyprostowana jak struna. Tylko głowa z dziobem opuszczona była w dół. Wbita oczami nieruchomo w wodę, wypatrywała swojej zdobyczy.

Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego- czapla jak czapla- ale ona stała pośrodku wyspy nenufarowej..... Wyglądało to tak uroczo i malowniczo. Żałowałam, że nie mogę tego uwiecznić. Ale jest to miejsce nie do zdobycia- ten staw. Musicie mi uwierzyć na słowo. Przyatakowałam- ale są takie zarośla (i gdzieniegdzie tatarak), że nie do przejścia. Można więc staw zobaczyć tylko jadąc pociągiem- a z drugiej strony niestety nie.


Uwielbiam być w plenerze o tej porze roku. Słoneczko jeszcze grzeje cudnie- choć już Nas nie szczypie swoim gorącem. Światło o tej porze dnia- popołudniowe ale do schyłku dnia jeszcze daleko- jest szczególne.

Ogólnie dla mnie jest szczególnie. Końcówka sierpnia kojarzy z odchodzącym latem. Choć tak naprawdę kalendarzowe lato kończy się 20go września.

Powietrze wciąż pachnie letnio, ale wkrada się czasem powiew nadchodzącej nieuchronnie jesieni.

Jesień zaczyna otwierać wrota Natury.

Ziemia już obrodziła co miała Nam dać. Pola opustoszały- skończyła się nerwowa krzątanina. Jeszcze będą jesienne zbiory warzyw, owoców, ziół...A potem Ziemia uda się na zasłużony odpoczynek aby na wiosnę się dla Nas budzić.

Dzikie ptactwo też teraz ma okres odpoczynku. Pływają leniwie po tych wielkich jeziorach, niczym się nie przejmując. Ogólnie panujący spokój wpływa na mnie bardzo kojąco.

Dlaczego nie ma takiej pory roku w życiu człowieka? W każdej porze roku Naszego życia może nagle wyskoczyć jakieś stresujące wariactwo.

Dlatego ja się resetuje w ten sposób. Oczywiście każdy ma swój reset. Ja wśród zwierząt czuje się jak w domu. Najlepiej. I jeszcze woda i drzewa- pełna ekstaza!

Dlaczego mam taki szacunek dla zwierząt?

Bo one są uczciwe. I prawdziwe. I wiesz czego możesz się po nich spodziewać. Wiesz dobrze, że pies może Cię ugryźć a kot podrapać. A człowiek?

Nigdy nie wiesz co człowiek może Ci zrobić. Ani co tak naprawdę do Ciebie czuje.

Ledwie usiadłam na kładce a zaraz miałam towarzystwo. Przekrój od łabędzi, poprzez gęsi, kaczki, aż do małych kurek wodnych i innych. Nawet mewa wbiła się w towarzystwo, „waląc głupa”że jest małym ptaszkiem wodnym i sobie jak one pływała. Wmieszała się w tłum normalnie.

Kątem oka dostrzegłam też perkoza ze zdobyczą w dziobie. 

Dużą radość mi sprawiła rodzina łabędzi z dwójką dzieci. Przypłynęły do mnie, kiedy tłum odpłynął.

Dzieci są już wielkości rodziców- tylko są jeszcze szare. Mają puszek jeszcze zamiast piór. Miałam ochotę pogłasiać, no ale wiecie....

Częstując ich specjalną karmą, zastanawiałam się czy to nie są te same co były u mnie- te jedne jedyne. Szczerze mówiąc, innych tam nie widziałam- ani młodych łabądków ani też nie widziałam jakiś młodych gęsi. Bo kaczki o tej porze roku, są tak do siebie barwami podobne- że ciężko odróżnić płeć czy wiek. Nie mają już barw godowych- tych pięknych, kolorowych.


[Tak to już jest u zwierząt, że to samce w okresie gotowym przybierają „cudze piórka”, strojni i kolorowi starają się o względy pań. A po godach, no to już wiecie- „olewka”, coś jak u dwunogich ssaków....

A w świecie ludzi, to my kobiety musimy się stroić. Im bardziej obcisła sukienka- tym lepiej- nie ważne że musimy brzuch wciągać aż do kręgosłupa. I koniecznie wysokie szpile- im wyższe, tym seksowniej. Nie ważne, że potem kolana i biodra bolą. A stóp nie czujemy bo odpadają...a jeszcze potem mamy przez to zniekształcone palce u stóp i haluksy i odciski- jeju jak dobrze,że ja już nie muszę!

Ciekawe, jakby tak panów naszych wsadzić w te sukienki ciasne jak kiszki i założyć wysokie szpile na okres „godowy”... ale u ludzi te gody to krótkie jakieś są...]



Stada gęsi przylatywały, odlatywały- robiąc przy tym dużo hałasu. Uwielbiam!

Ten sam „hałas” robią codziennie rano tam gdzie mieszkam.

Tata łabędź tak zasmakował w karmie, że między karmieniami przestępował z łapki na łapkę pod wodą- z prawej na lewą.

Wyglądało to tak, jakby przede mną tańczył. Był uroczy, wydając przy tym jeszcze specyficzne dla łabędzi dźwięki.


Widziałam przemykającą w wodzie pod krzakami wydrę (chyba:), ganiającą się w wodzie rodzinę szczurków, skaczącą rybkę łowiącą w powietrzu kolacje w postaci owada, przelatujące kormorany, wiszące na gałęziach drzew czaple, tatarak gdzieniegdzie, zamkniętą połowę parku- tam gdzie ludzie robią spływy i mają cudowną zabawę, zapalonego wędkarza rozłożonego namiotem i rozpalającego grilla (odniosłam wrażenie, że zostawał tam na noc).

A czego nie widziałam?


Grzybów, choinek (lasy liściaste), rycerza na białym koniu (wędkarz nim nie był:)- ogólnie białego konia nie widziałam, żubra (a bardzo bym chciała) i wielu innych rzeczy, które są w polskich lasach.


Cudowna okazja aby poprzytulać drzewa. Więc skoro rycerza nie było- przytulałam się do drzew, z ogromną przyjemnością nota bene.


Wilgotny chłodek mnie ogarnął- słoneczko zachodzi. Pora wracać do domku.

Po drodze jeszcze pozbierałam małe co nie co. Tzn. sosnę czerwoną na nalewkę i wczesny czarny bez (owoce) na syrop a także roślinki do suszenia. Jak wyschną zrobię kadzidła na oczyszczania domku.

Będzie co robić, sama radość przy takich pracach- i zdrowie dla całej rodziny.

Siadam przy swoim ulubionym stole, za plecami mam swój ulubiony kredensik i robię to co bardzo sprawia mi przyjemność. Piszę.

Jak ja lubię dla Was pisać! Wszystko co złe odchodzi- zapominam o tym.

A dlaczego znowu o tym wspominam?

Bo to takie ważne dla człowieka, kiedy robi to, co lubi. Kiedy otacza się tym co mu sprawia przyjemność. Nie ważne czy to są tylko kwiaty, czy świece, czy inne przedmioty.


Pomaga to na stres, na depresje, Twoje endorfiny zaczynają pracować a Ty zaczynasz się cieszyć, śmiać- tym samym wydzielając samoistne lekarstwo dla swojego organizmu. A przede wszystkim Twój szef (czyt. mózg) zaczyna lepiej się czuć- a od Niego, pamiętaj, zależy wszystko.


[poczytaj odc.32, a także odc. 11]


MAŁY OGRÓDEK BzPR



NALEWKA Z SOSNY


Tak tak moi drodzy, to nie pomyłka! Przyznam się, że herbatki choinkowe piłam już dawno- ale nikomu się do tego nie przyznawałam.

[sama się zastanawiałam czy ze mną jest wszystko w porządku- mieszkałam w Warszawie ale jadąc na Hacjendę- oczywiście w Polsce ta hacjenda była- próbowałam prawie wszystkie roślinki, które wokoło rosły, nie raz były jakieś efekty uboczne tzw...:)]

A teraz widzę, że ludzie budzą się i wracają do starych metod na zdrowie. Lekarstwa na Nasze dolegliwości mamy na wyciągnięcie ręki- rosną wokół Nas.

Jeśli nie masz czasu zbierać, nie znasz się- to może masz kogoś znajomego kto zajmuje się ziołami, ziołolecznictwem czy wręcz homeopatią. Tak się leczyli Nasi pradziadowie.

Oczywiście, że najlepiej mieć swój ogródek. Ziemia odbiera Naszą energię- bo to my w niej pracujemy. Z każdą roślinką dzieli się tą energią. Więc warto rozejrzeć się dokoła, co Nam Ziemia rodzi.

Chwasty też mogą się okazać bardzo przydatne dla Nas.

Sosna

Sosna to bardzo pożyteczne drzewo- jak każde zresztą- dla środowiska. Ale nie tylko.

Problemy z drogami oddechowymi, bóle reumatyczne, problemy z układem moczowym, dolegliwości skórne. Działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, wykrztuśnie, odkażająco i rozkurczowo.

Sosna według wierzeń symbolizuje niebagatelną rolę- długowieczność, młodość, mistycyzm i odwagę. Same bardzo intrygujące mnie właściwości.

Uważana jest ponadto, za drzewo przywracające siły witalne. A ponadto jest czczona w wielu kulturach.

Dlatego też postanowiłam się przyjrzeć jej bliżej.

Przyznam się, że jeśli chodzi o siły witalne- to jest 100% prawdy! Kiedyś napiłam się herbatki z sosny i dorzuciłam małą szyszkę- jeszcze zieloną- i poczułam taki specyficzny smak żywicy, osłodziłam miodem. I dostałam takich sił witalnych, że jak „wyrwałam z buta”- tak wróciłam dopiero nad ranem....Tylko teraz się zastanawiam, czy to na pewno był 100% efektu sosny, czy może to były jakieś inne procenty...

Zalecane są napary, olejki, nalewki, wywary, syropy a także spacery wśród sosen.

Pączki, pędy i igły – czyli ze wszystkiego można coś zrobić.


Napar

- pół łyżki suszonych pączków (rozdrobnić), zalać szklanką wrzątku, po ok. 15-20 min. przecedzić, zatoki, oskrzela, gardło.

Można zrobić z tego inhalacje.

Najlepiej zbierać przełom kwietnia i maja.


Wywar

      • dwie łyżki igieł rozdrobnić, zalać dwoma szklankami wody i doprowadzić do wrzenia- na małym ogniu- gotować ok 10 min., odstawić na godzinę, pić p3x dzienne (zmęczenie, układ oddechowy).


Syrop

      • drobne pokrojone pędy układamy na przemian z miodem (najlepiej sosnowym) lub cukrem, 3 łyżki na warstwę, odstawiamy na 10 dni, ja dolewam 1/3 szklanki przegotowanej wody do zmacerowania (opcjonalnie), po 10dniach przecedzić do szklanego naczynia, pić 1x dziennie (odkażający, wykrztuśny, dobry na infekcje)

Olejek

- olejek najlepiej kupić, można robić nim masaż, dodawać do kąpieli- młodość dla skóry, inhalacje z ręcznikiem zakrywającym gorącą wodę z olejkiem (inhalacji nie powinny robić osoby z astmą lub chorobami układu krążenia), wmasowywać w chore stawy- mieszać z olejkiem arganowym, jojoba czy z oliwą z oliwek.


Sosna, to ogromne pokłady witaminy C. A witamina C to młodość i długowieczność.


Nalewka

Igły- pędy sosny włożyć do słoja, zalać- opcjonalnie spirytusem z wodą lub wódką. Ja nie mogę pić ze spirytusem, więc zalałam wódką waniliową (zaszalałam:). Kiedyś dodałam trochę Ginu i też było pyszne. 

Szczelnie zamknięty słoik stoi w ciemnym miejscu ze trzy tygodnie. Po tym czasie zlać alkohol, a pędy sosny zalać miodem (cukrem) i odstawić na dwa tygodnie tym razem. Potem zlać nalewkę i można dodać skórkę lub sok z cytrynki lub limonki. Ponieważ ja poszalałam z wanilią- to nie będzie żadnych cytrusków, bo ja już robiłam z sokiem z pomarańczy.

Na zdrowie!



A teraz przy okazji:


Syrop z owoców czarnego bzu


Na pewno nie może być niedojrzałych owoców- mają w sobie coś nie wskazanego dla Nas, a wręcz można się przytruć!

Tyle ile uzbierasz, zalewasz wodą tak, aby owoce były przykryte. Do gotowania dodaje goździk, cynamon, kardamon. Można też dodać trochę mielonego imbiru. Gotuje na wolnym ogniu 30-40 minut. Należy dobrze przegotować, żeby nie było poźniej przebojów z brzuchem. Rano przecedzam pulpę, trochę podgrzewam i dodaje łyżeczką (drewnianą!) miód (do swojego smaku).


Przechowuje w lodówce, a te słoiczki, które mają być zużyte później- pasteryzuje.





KĄCIK GENOWEFY ZIELSKIEJ

Jeśli nie wiecie od czego zacząć z ziołami- zacznijcie od najprostszych rzeczy. Na przykład od pokrzywy. Ma ona swoje właściwości nie tylko gdy dopiero dojrzewają liście, ale także po przekwicie. Genowefa ma dla Was ciekawą propozycje związaną z nasionami pokrzywy z nawłocią.

Nawłoć, to nic innego jak żółta mimoza. Pisałam o niej w odcinku 17tym. Zapraszam do poczytania:).


I zapraszam także na moją stronę na FB Babcia z piekla rodem, gdzie jest sporo info o Naturze i jej skarbach.

A także zapraszam na Instagram, gdzie możesz poznać mnie bliżej- babcia_z_piekla_rodem.

I oczywiście zapraszam na FB Genowefy Zielskiej i fajnych grup, na której się udzielamy.



Ale ogólnie życzę Wam zdrowia- a zioła używali tylko do wzmocnienia układu odpornościowego.


Ściskam Was

Wasza Babcia z Piekła Rodem (BzPR)

*blog ma charakter informacyjny*


BLOG NIE TYLKO DLA BABĆ!

Komentarze

  1. Relaksujący wpis! Fajnie wyrwać się z domu od codziennych spraw i ruszyć w plener. Wśród przyrody zapominamy o problemach i innych złych rzeczach i poddajemy się urokowi cudownych miejsc i zwierząt! To wspaniałe, że jeszcze mamy takie miejsca!!!.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się rozmarzyłam... piękny odcinek, taki relaksujący i lekki. Do tego pyszny gdyż dzięki Twojemu przepisowi bez ponownie zagościł. Soczek jest aromatyczny i pyszy. Dziękuję 💜💜💜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo Kasiu, to naprawdę skarb dla Nas, buduje bardzo szybko Naszą immunologie. Pozdrawiam mój wierny cztelniku🥰

      Usuń

Prześlij komentarz

Blog dla kobiet 40+

Zastanawiasz się, jak zadbać o ciało i ducha po czterdziestce? Chcesz wiedzieć, jak być szczęśliwą, atrakcyjną i spełnioną kobietą, w pełni świadomą swojej wartości? Babcia z piekła rodem to jedyny w swoim rodzaju blog, który został stworzony specjalnie dla kobiet 40+ oraz wszystkich tych pań, które pragną cieszyć się życiem w każdym wieku. Znajdziesz w nim odpowiedzi na wiele nurtujących Cię pytań, nie tylko tych związanych z tematyką urody oraz wizerunku. Czeka tu na Ciebie mnóstwo interesujących przepisów kulinarnych, wskazówek dotyczących naturalnej pielęgnacji ciała, a także wartościowych porad z zakresu zdrowego trybu życia i dbania o siebie. Ten wyjątkowy serwis poradnikowy dla kobiet doda Ci motywacji do działania na każdy dzień, ułatwi zmianę niewłaściwych nawyków i sprawi, że na nowo spojrzysz na otaczającą Cię rzeczywistość. Dzięki niemu znajdziesz sens egzystencji i nauczysz się cieszyć codziennością, kiedy wszystkie dni wyglądają tak samo.

Babcia z piekła rodem – to miejsce dla każdej z nas!

Chcesz wprowadzić jakieś zmiany w swoim dotychczasowym życiu? Szukasz inspiracji i pozytywnej energii, które pozwolą Ci w końcu odnaleźć Twoją prawdziwą pasję? Babcia z piekła rodem to blog tworzony przez energetyczną artystkę, która doskonale wie, jak poradzić sobie z upływającym czasem, by zachować młody umysł, ciało i ducha. Jeszcze kilka lat temu kobiety po czterdziestce były praktycznie niezauważane. A przecież one też pracują, wychowują dzieci i pragną jak najlepiej czuć się w swojej własnej skórze. Jeśli Ty też tak uważasz – koniecznie dołącz do nas i bądź szczęśliwa bez względu na metrykę! Miłej lektury!

Blog lifestylowy dla kobiet