85. My, Słowianie.

85.


MY, SŁOWIANIE 



Słowianie to potomstwo magii. To umiłowanie Ziemii- i jej potomstwa (plonów). To umiłowanie Księżyca. Słowanie to świętowanie narodzin, ślubu i pogrzebu. Słowianie to świętowanie świtu, poranka, południa, popołudnia i wieczora. Dla Słowian cały kolejny Dzień- był świętem. Bo i każdy Dzień powinno się celebrować. 

Słowianie, to ukochanie tego, co daje nam Świat. To umiłowanie i szacunek do Wszechświata- a także współżycie z nim! To docenianie tego, co dostaliśmy od Natury. To czerpanie wiedzy o niej. To- wreszcie- korzystanie z tych skarbów! Słowianie, to naród, dla którego to co nas otacza, to co zostało nam dane- jest świętością. To naród, który z otaczającym go Światem był jednością. 

Szacunek był nie tylko do plonów Ziemi, która nas żywiła i żywi. Szacunek przejawiał się również do zwierząt i wszystkich istot, które na Ziemi żyły. 

W końcu, to naród śpiewu, tańca, ognisk i muzyki. Plemię, ktorego historia jest nie do końca znana (dlatego nie wnikam, bo nie o to tu chodzi). Ale to plemie, które inspirowało- inspiruje romantycznych poetów, dziś nawet raperów. To natchnienie malarzy, rzeźbiarzy, a nawet autorów komiksów. 

Co prawda, ich spuścizna jest interpretowana rozmaicie, ale dużo elementów z ich życia- możemy zobaczyć na Podlasiu.  Ogólnie na wsiach. 

Prawdą jest, że to ludzie którzy stronili od wojen- od wojen, które niszczą świat wokół nas, a z ludzi robią morderców. Oni wiedzieli, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje. 

Według Gottfrieda Herder- jeśli patrzeć jego oczami- to społeczność która:

"...Warzyła sól, tkała płótno, syciła miód, sadziła drzewa, wiodąc na swój sposób życie radosne, wypełnione muzyką..."

Czyż to nie jest marzenie? 


Ale niestety, następnym krokiem była chrystianizacja tej społeczności.  A to już nie miało nic wspólnego z sielanką. Historycy, porównywają ten okres do tego, do czego dopuszczali się żołnierze w Ameryce wobec Indian- jej rdzennych mieszkańców. A te historyczne szczegóły z niszczenia kultury Indian, są nam lepiej znane niż to, co chrystianizacja robiła naszym przodkom. Nie zawiele manuskryptów z tamtych lat zostało. Słowianie- aby nie przelewać więcej swojej krwi- przyjęli te religie, a kościół przejął Słowian, wraz z ich tradycjami i obrzędami. Przejęto to, bo chciano mieć ten naród pod kontrolą.
O przejęciu tych tradycji (niektórych) już pisywałam, ale dzisiaj temat rozszerze. 

Od początku społeczność słowiańska, buntowała się chrystianizacji- ale widząc, jak okrutnie obchodzono się z "poganami" w imię wiary, stwierdzili że wchodza w to. Gdzieniegdzie też, można znależć przypisy o tym, że przynoszono bogate dary, aby darami tymi przeciągnać Słowian na stronę kościoła.


Niech i tak będzie- nawet wolę tak myśleć, że obyło się bez rozlewu krwi tych niewinnych, nikomu nie szkodzącym ludzi. Duchowieństwo postanowiło przywłaszczyć sobie część obrządków na potrzeby kościoła. I po to, aby przyciągnąć większą rzesze ludzi- z których (wiadomo) mieli na swoje utrzymanie (i tak jest do dziś). 
Nawet jeden z papieży wprost nakazał, aby nie zabraniać uczt oberzędowych, ale wręcz wyprawiać je na  terenie kościelnym i podciągnąć te impreski jako ku czci Jezusa....Wspominałam już o Sobótce- dzisiaj często się mówi "na Jana"- czyli chodzi o Jana Chrzciciela. Nic bardziej mylnego- to jest Noc Świetojańska, Sobótka, Noc Kupały. Koniec kropka.

Wielkanocne tradycje są też zerżnięte żywcem ze słowiańskich tradycji. Np. pisanki. Od zawsze były symbolem szczęścia i płodności, rozdawano je rodzinie i przyjaciołom. Składano je także w ofierze Bogom, również jako dary pogrzebowe. A sama Wielkanoc, przetrwała praktycznie w nie zmienionej formie. Dodano tylko, pare elmentów żywcem z horroru chyba wzięte (moim skromnym zdaniem), jak np. coroczne krzyżowanie pana Jezusa i w jego droga krzyżowa. Wyrażenie ubolewania tej okrutnej sytuacj z ukrzyżowaniem, mogło by być w trochę mniej drastycznej formie...

Święconkę zakopywano w Ziemi jako dar dla niej, w zamian za obfity plon w przyszłe lato.  A sama nazwa Wielkanoc- to Wielka Noc, a jej etymologia (językoznawstwo pochodzenia wyrazów) bierze się od Słowian właśnie. Dodam, (a może nie muszę), że palmy i polewanie wodą to głęboko sięgająca wieków tradycja. Słowiańska.

Matki Boskiej Zielnej- ta uroczystość była świętem ludzi, dzięki którym do nas trafiają plony Ziemi. Zielone Świątki czy Dożynki- po przejęciu tych świąt Ziemi przez wiare chrześcijańską, chłopi musieli część plonów oddać kościołowi. 

Tradycje słowiańskie są w naszej kulturze głęboko zakorzenione.


O topieniu Marzanny, chyba nawet pisać nie muszę. Aczkolwiek kukła była Judaszem a nie panną Marzanną i obchodzono się z tym Judaszem dość okrutnie.

W Świętach Bożego Narodzenia, też pogrzebano i pokręcono. Od daty począwszy, przez 12 potraw, puste miejsce przy stole, a na sianku skończywszy. Choinka, Turoń- jest również "pogańskim" zwyczajem. To było kolędowanie- a nie po kolędzie...

Zaduszki- to słowiańskie Dziady, Adama Mickiewicza. 

Stypa, znicze czy sypanie ziemi na trumnę. I z innej strony- obsypywanie pary młodej, oczepiny czy witanie chlebem i solą. 

We wszystkich tych świętach uczestniczyły rośliny- skarby tej Ziemi. Przystrajano gałązkami, roślinami, kwiatami, krzewami. Mięta, bukszpan, piołun, wierzba- dziękowano za ich właściwości i posiadano wiedzę na ich temat.

Istniało coś takiego, jak przekazywanie wiedzy z ust do ust- z pokolenia na pokolenie. O tyle było to bezpieczne, że nikt nie mógł podwędzić zapisków. One były w głowie. 


Nie sposób tu nie zaczepić o temat słowiańskich wierzeń, wiedźm, czrownic czy szeptuch. To jest ciągle w nas- gena nie wydłubiesz, jak to się mówi. 

Odgrywały one bowiem, ważną rolę w słowiańskiej społeczności.

Zacznijmy od samego określenia- "wiedźma". Oznacza to tę, która posiada wiedzę. Która wie. I żadna kobieta nazywana wiedźmą, nie powinna sie obrażać- to raczej powód do dumy!

To właśnie wiedźmy znały sie na medycynie naturalnej, na ziołolecznictwie. Ale też na osobliwościach fizycznych i chemicznych (bo właściwie wszystko to chemia- tylko tu m,owa o tej naturalnej, nie z laboratorium), toksykologii. Rozumiały zjawiska przyrodnicze, świat roślin i zwierząt. Z tymi ostatnimi, miały swoisty kontakt. A ich intuicja była tak dalece rozwinięta, że mogły przewidzieć przyszłość. Ich trzecie oko, szyszynka- były zdrowe i nie zwapnione. Odżywiały się być może skromnie- ale zdrowo! Piły czysta wodę i jadły z czystej, pozbawionej pestycydów ziemi.

Z ich to właśnie pomocy, korzystano w potrzebie. Normalnie trzymały się te panie na uboczu ludzkich siedlisk- ja akurat to rozumiem. A ludzie, też ich omijali- bo bali się (nie z tej ziemi) umiejętności. 

Ale istniał także męski odpowiednik wiedźm. Nazywano go wiedźmarzem lub wiedźmakiem.  


W słowiańskiej mitologii, jawi się on w dwóch postaciach. Jedni twierdzą, że bliska im była strefa wiedźm, a nawet może im przewodził. Natomiast druga wersja, mówiła że miał chronić przed czarami , magicznymi wpływami- właśnie wiedź i czarownic i cmentarnych stworów zza światów. Mówino też, że potrafił leczyć ludzi i zwierzęta, i że umiał odwracać skutki uroków i czarów. A wiedzę posiadał odziedziczoną, wrodzoną lub nabytą. Ogólnie nie wyróżniali się z otoczenia, tylko można było w oczach coś dziwnego zobaczyć.

Czarownice natomiast, uważano za władczynie białej i czarnej magii. Bano się, że mogą rzucać uroki- dlatego uważano je za winne wszystkiego złego w okolicy. Ale, wierzono że mogą te uroki również odwracać- za pomocą różnych akcesorii (skrzydła nietoperza, wronie pióra etc.). I w tych przypadkach chętnie- choć ze strachem- do nich przychodzono. Pamieć o czarownicach przetrwała do dziś. A zwłaszcza w Górach Świętokrzyskich, gdzie na Łysej Górze miały swój zlot- sabat, przylatując tam na swoich miotłach. 

Nastanie Chrzescijaństwa oznaczało zbiorowy atak na słowiańską kulture. Niszczono wszelkie atrybuty ich wierzeń, prześladowano ich wyznawców. Szczególne prześladowania tyczyły się kobiet. Czarownicom i wiedźmom, zarzucano konszachty z diabłem i na tej podstawie palono ich żywcem. Najwięcej korzyści miała z tego tzw. święta inkwizycja. Przed uśmiercaniem tych kobiet, brano ich na tortury. Pod wpływem bólu, przekazywały swoją wiedzę i receptury piśmiennym mnichom, którzy to spisywali i przywłaszczali jako swoje. Na wieki. Często to były kobiety z totalnie innej bajki, przypadkowe, niewygodne. Preparowano zarzuty i pozbywano się ich. 

Były też czarodziejki. Ale te, kojarzono raczej z pięknem, młodością i urokiem osobistym. I do dziś uważa się czarodziejki za uwodzicielskie. 

Byli też zielarze i zielarki. Pełnili ważnA rolę w opiece nad zdrowiem. Ludzkość interesowała się ziołami od zarania dziejów. Słowianie poszukując leczniczych roślin, kierowali się instyktem i obserwacją. Jako naród obdarzony naturalną mądrością, niczym nie zaburzoną intuicją- obserwowali zwierzęta, które sobie tylko znanym sposobem, wiedziały (i wiedzą do dziś) jakie zioło trzeba zjeść na daną chorobę. 

Człowiek również metodą prób i błędów, uczył się która roślina jest dla nas dobra lub nie. Wiedza ta, nie dotyczyła tylko roślin, z których wykorzystywano wszystkie jej części. Obejmowała również umiejetność otrzymywania leczniczych ekstraktów z drzew, grzybów, pajęczyn, wydzielin żab czy jaszczurek i tłuszczów zwierzęcych. Korzystano z naturalnych trucizn, z których robione było lekarstwo. Umiejętności ich, wykorzystywane były również do np. podsycania miłości- przykład? Lubczyk! Jeden z najstarszych znanych afrodyzjaków. 

I jeszcze nie możemy pominąć szczególnego zjawiska, jakim byli szeptuni czy szeptunki (istniejące nota bene do dziś- jakimś trafem, na Podlasiu). W słowie tym, jest jakiś taki magiczny wydźwięk. Szeptucha. Powiem szczerze- na mnie robi wrażenie.

Kobiety te, odczyniają uroki i przeganiają strach. Stają nad potrzebującymi  i szepczą swoje zaklęcia. Wyszeptują również po to, aby pozbyć się różnych chorób. I tych współczesnych też. Jak na przykład lokomocyjnej- nie żartuje. 

Chciałabym ominąć dyskredytacje towarzystwa medycznego (wzajemnej adoracji zresztą), niszczenia, wykluczania a nawet aresztowania i mordowania ludzi, zajmujących się ziołolecznictwem- ale nie da się ominąć tego tematu. No nie da się! Było, jest i chyba będzie się działo.

To tak, jak walka Boga z Diabłem- walka o każdą dusze, a tu o każdego człowieka (no pośrednio o dusze też...).

Popatrzmy co się dzisiaj dzieje, a minęły wieki. Ta wojna pomiędzy laboratorium a Naturą- trwa. Tylko dzisiaj, ta wojna ma ciężkie działa wytoczone- środki masowego przekazu. 

Wyśmiewanie ziół, to jakiś absurd- bo przecież medycyna (każdej kultury) na ziołach się właśnie opierała i od ziół się wzięła. Zanim powstały laboratoria. Z tą różnicą, że medycyna ludowa była w zasięgu ręki - i za darmo. Dzisiaj, trzeba za zdrowie płacić. Dużo płacić. Czasem nawet niebotyczne sumy! Zrobiono z chorób niesamowity interes, największy monopol na świecie- i właśnie po to one są w dzisiejszych czasach, raczej nie po to abyśmy zdrowi byli.  

Słowianie mieli swój świat kultu, a także świat w którym opiekowali się nimi siły nadprzyrodzonie. A konkretnie, były to osoby obdarzone naturalną mocą kontaktowania się z nadprzyrodzoną rzeczywistością. Zajmowano się uprawianiem magii, wrózbiarstwem a kontakt z zaświatami ułatwiał im ekstatyczny taniec (nie przypomina Wam to indiańskiej kultury- z którą wiadomo co sie stało...). Osoby związane z tym kultem, nie obcinały włosów, a ich ubranie stanowiły białe, długie szaty. 

Posiadano też praktyczne umiejętności i  potrzebną wiedzę. Przewidywano suszę czy opady, doradzano kiedy siać i zbierać. Ich ciała i umysły były połączone ze wszechświatem- przepowiadanie pogody, mogliśmy robić jeszcze nie tak dawno- dopóki czynnik ludzki nie wepchnął tam swoich paluchów. 

Podobno sezon polowań na czarownice sie skończył. Czyżby..??

Coraz więcej kobiet, z dumą przyznaje, że jest wiedźmą. Słowo to, przestaje mieć wydźwięk pejoratywny (negatywny, obraźliwy). Bo i etymologia tego wyrazu jest jak najbardziej  wartościowa.

ZIOŁO MIŁOŚCI - lubczyk

Istnieje taki słowiański rytuał, na magiczny miłosny eleksir z lubczyku- co przyciągnie do ciebie każdego kochasia. A i w związkach reperuje zgrzyty i sprawia, że mężczyzna nie będzie patrzył na inną.  

Liście lubczyku należy zalać gorąca wodą, a jak się będzie parzyć wypowiedz słowa: "Wypijże te ziele, wypij że niebożę! Uno przy kochaniu, wiele dopomoże. Byś mnie nie opuścił, do innych nie chodził, żebyś mnie nie zwodził."

Następnie poczęstować delikwenta- przyszłą ofiarę 😁. 

Faktem jest, że lubczyk jako afrodyzjak potrafi rozpalić to i owo. I bez żartów i legend, to krew nie woda. Jak się rozpala w meżczyźnie to i owo,  a obok jest kobieta ponętna i chętna (mam na myśli wysyłająca odpowiednie sygnały)- no to efekt jest znany💓. Po to jesteśmy stworzeni- mężczyzna z kobietą- żeby szczęście, miłość i seks sobie ofiarować.

Ale, skoro jestem przy jego magii ...

Oprócz miłosnych właściwości, lubczyk jest zielem  dodawanym do różnych zup (widzieliście rosół bez lubczyku??), sosów, mięs czy nawet sałatek. 

Ma też doskonałe właściwości. Może być stosowany przy schorzeniach układu pokarmowego. Łagodzi wzdęcia, hamuje nadmierną fermentacje w jelitach i poprawia perystaltykę. Obniża ciśnienie, ma działanie przeciwmiażdżycowe. Na te wszystkie dolegliwości, robimy herbatkę z lubczyku: łyżkę suszonego ziela, parzymy 15 min., pijemy 2-4 razy dziennie, po 1/2 szklanki.

Można zrobić nalewkę, która pomoże na odporność, poprawi trawienie i humor (tu to chyba bardziej spirytus zadziała niż lubczyk 😋), działa moczopędnie, rozgrzewa w mroźne dni. Dodam, że charakteryzuje się mocno ziołowym aromatem i przepięknym zapachem. 

Umyty lubczyk (200g), włożyć do szczelnie zamykanego naczynia i ugnieść go tłuczkiem (czy czymś tam:). Skórkę z dwóch cytryn🍋, zetrzeć na tarce i dodać do lubczyku.  Zalać 1 litrem spirytusu, 200 ml wody, 500 ml wina gronowego. Zakręcić naczynie, delikatnie wstrząsnąć. Odstawić na 10 dni w ciemne miejsce- wstrząsać codziennie. Po 10 dniach odcedzić roztwór przez gazę, przelać do ciemnych butelek, przechowywać w ciemnym miejscu. Jest dobra do spożycia 5-6 miesięcy. 

Na zdrowie!!

Liście lubczyku mają dość intensywny pikantny smak. Ale możemy podawać go na surowo, gotowanym, świeżym czy suszonym. Ponieważ pochodzi z Iraku, posiada olejki eteryczne, żywicę i kumaryny- przez to, ma to wpływ na naczynia krwionośne (stąd wpływa na libido, zwłaszcza u mężczyzn).

Ale ogólnie, trzeba uważać przy ostrych stanach zapalnych, niewydolności serca i nerek. 

Nasi przodkowie, wierzyli w magiczną moc Natury- zaklętą we wszystkim co nas otacza. I używali do swojej magii, wszystkiego co ich otaczało. Używali do tego roślin, żywiołów i naturalnych materiałów do wykonywania tradycyjnych sprzętów codziennego użytku (no chyba chińskich rzeczy wtedy nie było...plastikowych zwłaszcza) ale i rytuałów magicznych, które im miały przynieść powodzenie, szczęście i miłość. Mam tu na myśli wydarzenie jak np. powitanie Wiosny czy Noc Sobótkowa. {możecie poczytać o tym w odcinku 43}

Bardzo popularne było splatanie nici. To działanie białej magii, ktora miała na celu przyciągnięcie wybranka i obudzenie w nim miłości. 

Dawniej, kobiety wiązały niemal zawsze swoje życie miłosne z działaniem wróżb, amuletów, talizmanów i znaków. Ukochanego, kobiety sobie przepowiadały, a potem zadbano o trwałość tego uczucia. W cenie była miłość, a związki oparte głównie były na uczciwości i szacunku. Dlatego też, te małżeństwa trwały, trwały i trwały...Dzieci, miały dobry przykład jak budować związek. 

Radzę jednak uważać z taką miłością na życzenie, bo samemu można wpaść w pułapkę i stać się ofiarą własnej miłości. Wiem coś na ten temat...Ogólnie, uważaj czego sobie życzysz...


Słowiańska obrzędowość, jest owiana mgłą tajemniczości i magią. Do dziś jednak, udaje się odnaleść ślady tej kultury i jej niezwykłych tradycji. Istnieją również przekazy ustne. Zapewne to ich szacunek i miłość do Natury i Ziemi, tworzył pomiędzy człowiekiem a światem, wokół nich- specyficzną więź a i naturalny porządek w zegarze biologicznym. 

Jako ludzie, byli gorący w miłości, kochali na zabój, seks "wisiał" w powietrzu (można powiedzieć) ale mieli też swoje zasady- cudzego nie ruszać , tylko uszanować. I pomagali sobie wzajemnie w pracach polowych. Niestety kolejne epoki wypaczyły to wszystko- i możemy tylko ubolewać nad tym.  

Mieszkając w Anglii, widzę jak bardzo inna jestem od tego zimnego i bez takich wspaniałych tradycji narodu angielskiego. No ale cóż- tam miejsce moje, gdzie dzieci moje. I najważniejsze jest szczęście ich i moje z nimi. Nikt mnie tu tak naprawdę nie zapraszał, więc nie mogę mieć do nikogo pretensji. Tak mi się ułożyło- a właściwie układamy sobie sami. 

Nie zagłębiajac się w sytuacje polityczną w Polsce i inne zmiany, które przyszły przez te 17 lat jakie tu jestem, tu w Anglii- tęsknie do Polskiej Ziemi i Polskiej Kultury, w której byłam wychowywana. Pomimo, że urodziłam się w mojej cudownej i kochanej specyficznej Warszawie- tęsknie za jeziorami, lasami i polami polskimi. I żurawiami. Za skowronkiem śpiewającym w zbożu, czy słowikiem. Tęsknie za drzewami w iglastym lesie i za jego zapachem. Nie mówiąc o tym, jak tęsknie za tymi uroczymy dziećmi lasu (które są tam dla mnie niebywałą radością) w pięknych kapeluszach (niektóre są jak ręką malowane, na czerwonym kapelutku- białym nakrapiane). Ich zapach jest odurzająco niepowtarzalny, a smakują jak...poprostu las i mech, w którym rosną. Grzyby. I kartofelki i zasmażka...😁.


Jedno z moich ulubionych zajęć jesiennych- grzybobranie. Czekałam zawsze na Jesień. To moja ukochana pora roku- pomimo, że to Lato pobudza nas do życia i jest cudowne. Ostatnio kontrowersją stał się muchomor (ktorego suszącego się w gospodarstwach pamiętam z lat dziecięcych). I nie chcę się tu wymądrzać, podam tylko do wiadomości, że używam kremu do twarzy, maści na stawy i krople na spirytusie z owego grzyba (pije:)- i mam się dobrze i żyje, jak widać (a raczej czytać:). 

Wszystko może być lekarstwem i trucizną w Naturze- tylko trzeba znać umiar. I trzeba wiedzieć jak to używać.

Ten artykuł musiał w końcu powstać. Nie umiem wyrazić inaczej swojej miłości do Świata, swojego ogromnego szacunku. Swojej miłości do Ziemi, Natury, nie wspomnę już o zwierzętach.

Ludzie pomylili znaczenie słowa piękno- piękno jest wokół Nas (i nie mam na myśli betonu, metalu i szkła) i piękno powinno być w Nas. A Świat byłby naprawdę lepszy. 

Pomylono- zmieniono również, znaczenie słowa "bogaty". Jak ktoś mówi "on jest bogaty"- to myśli o pięniądzach. Nawet  w Biblii mówi się, że Bóg jest bogaty- ale to na pewno nie chodzi o pieniądze. Kiedyś mówiono że ktoś był bogaty w miłosierdzie, bogaty w miłość, bogaty w rodzinę czy (jak dzisiaj się jeszcze używa) że ktoś ma bogatą osobowość. 

Zapewne tak też i było w starosłowiańskim języku. A w języku folozofa Arystotelesa "dobre życie, to szczęśliwe życie"😍.

/materiał o Słowianach i ich historii, powstał w oparciu o: pijanamorana.blogspot.com, muzeum.stalowawola.pl, jestesmyslowianami.pl, slawoslaw.pl i o moje własne przemyślenia i stare książki przeczytane i zapamiętane/

Mały zielnik BzPR

Słowianie, to społeczność która jest nieodłączna z ziołami. Więc, nie inaczej jak o ziołach jeszcze popiszę. 

Zioła na włosy 

Zmiany hormonalne, wysoka długotrwała gorączka (ja tak miałam), chlor i fluor w wodzie, zabiegi chemiczne na włosach, choroby, a także syfy w szamponach- i wiele wiele innych czynników wpływa szkodliwie na włosy. Dużo muszą znieść. A są bardzo ważne dla nas- nie tylko jako ozdoba. Pamiętajmy, że (tak jak wszystko w naszym ciele) one pełnią jakąś role- ochraniają  naszego szefa (czyt.mózg). Są też pierwszymi przekaźnikami sygnałów, które mózg odbiera (np.włos się jerzy).

[o pielęgnacji włosów pisałam w 21szym odc. bloga, a i także o ich magicznej stronie w odc. 30tym- przeczytajcie koniecznie!]

Zioła od dawien dawna były wykorzystywane do pielęgnacji włosów- prawdę mówiąc, pradziadowie mieli szczęście, że nie było tych "cudownych" szamponów co teraz, które za dotknięciem czarodziejskiej różdżki "poprawią" kondycje naszych włosów... Te wszystkie świństwa co są w szamponach i odżywkach- nie pozostają bez znaczenia.

Na piękno naszych włosów wpływ ma przede wszystkim nasza dieta. Włos musi być odżywiony od wewnątrz i zewnątrz. Dieta powinna obfitować w witaminy A i B, wapń, żelazo, jod, cynk, krzem ( poczytajcie o ziemi okrzemkowej w poprzednim odcinku), proteiny, kwasy tłuszczowe (orzechy, pestki, nasiona, zdrowe tłuszcze zwierzęce- w tym ryby, awokado, oliwa, olej kokosowy itp.).

Rodzaj kosmetyków jakie używamy, nie powinien niszczyć naturalnych olejów znajdujących się na powierzchni włosów, oraz na skórze głowy. Większość ogólnodostępnych niestety niszczy (wszystkie...??). Starajmy się unikać częstego mycia włosów (bo szybciej się przetłuszczają). 


Jednym z najbardziej cenionych ziół w pielęgnacji włosów (szampony, odżywki, wcierki) są:
💚rozmaryn lekarski, zostawia włosy jedwabiste, ciemniejsze, błyszczące, pachnące- wystarczy zrobić płukankę
💙szałwia lekarska, oprócz dobrze znanych jej włściwości, szałwia doskonale przyciemnia jak i odżywia włosy
💙rumianek pospolity, rozjaśnia bląd, ale zmiękcza wszystkie rodzaje włosów, dodaje połysku i głęboko odżywia
💛pietruszka, według tradycji ludowej, która mówi o pietruszce, ma ona pogrubiać włosy, nadawać intensywności kolorom, odżywiać
💖pokrzywa zwyczajna, odżywia głęboko skórę głowy, cały włos, dostarcza dużą ilość minerałów i witamin, zwalcza łupież a i zapobiega jego powstaniu, przyciemnia, nabłyszcza i dodaje miłej testury

Nalewka z pokrzywy- wcierki

👍10g ziela zmiksować z 100 ml spirytusu, wlać do słoika, szczelnie zamknąć na dwa tygodnie w ciemnym miejscu, po tym czasie wcieramy raz w tygodniu- zostawiamy do wyschnięcia, najlepiej umyć na następny dzień.

Masaż głowy

👉3-4 całe rośliny (mogą być z korzeniami) zalać 1/2 l wrzątku, gdy wystygnie ugnieść roślinę, wacikiem namocz głowę, rób masaż (ile chcesz), resztą płynu spłucz włosy i pozostaw do wyschnięcia. 

W październiku 2021 spotkała mnie choroba. Sponiewierała mnie trzytygodniową, wysoką temperaturą. Efektem po przebytej chorobie, m.in. było wypadanie włosów. Pasmami! Dla osoby, która dba i kocha, bardzo, swoje włosy- był to szok. Włosy zostały dużo podcięte (z bólem serca!) a moja pielęgnacja została oparta tylko i wyłącznie na ziołach. 

Nie chciałam im fundować dodatkowo, zetknięcia się z chemią z jakiś szamponów. Postawiłam na zioła.  Używałam tylko szamponów ziołowych- z bzu (lilaka) i mniszka lekarskiego i z odżywki z niego- zrobionych w małej manufakturze. Wcierki leciały z własnoręcznie zbieranej pokrzywy i skrzypu. Parzyłam jednocześnie napary z nasion pokrzywy (to dopiero mega właściwości) i sypałam je wszędzie gdzie tylko mogłam do jedzenia. Popijając oczywiście cały czas pokrzywę, która była potrzebna nie tylko moim włosom, bo na nowo budowywałam swoją odporność. Tak przy okazji, pokrzywa jest tak cudownym zielem, że postanowiłam się dzisiaj przy niej zatrzymać- poniżej.  

Moje włosy uwielbiały też wygotowane "gile" z nasion lnu (do picia nie gotujemy, odc. 72). Dwie łyżki siemienia zalewam szklanką wody, gotuje ok. 10 min. na małym ogniu, aż wytworzą się gluty. Kładłam na włosy, wcierałam przede wszystkim w skóre głowy (szyję, twarz, dekolt:) i chodziłam w tym ile mogłam. Włosy były jedwabiste, odżywione i czułam, że były usmiechnięte i zadowolone. I słyszałam w nocy, jak mi rosną!😁

W Polsce możecie zrobić badania na pierwiastki i minerały- i je uzupełnić. Witamina C i ADEK- bez badań należy suplementować. 

Ale zawsze, przy każdym niedomaganianiu pamiętajmy o zdrowej dobrej diecie, bogatej w warzywa 🥗!

Możemy podeprzeć się olejem z ryb i gotowaniem kolagenu z kości, który przy okazji nareperuje wiele rzeczy w naszym organiźmie ( o którym napisałam w odc. 79).

A efekt mojej ziołowej kuracji? Oceńcie sami⬇️⬇️⬇️


Powiem tak: mam 59 lat, a włosów nigdy nia miałam ładniejszych!!!







POKRZYWOWE LOWE 

Nie wiem jaki niewdzięcznik nazwał to wspaniałe lecznicze i o wielkich właściwościach i ogromnych możliwościach zioło, chwastem! 

Ale, zacznijmy od początku

Ta roślinka rośnie w Europie, Azji, Afryce Północnej, Ameryce Północnej. Rośnie w lasach, zaroślach, na polanach, przy drogach, w sadach, pod płotami i budynkami, w rowach- no i oczywiście w naszych ogródkach. 

Rośnie wszędzie i tam gdzie jest potrzebna. I wyciąga do nas swe kłącza mówiąc " weź mnie, zerwij mnie, wyrosłam dla Ciebie!". Bo myślę,  że każdemu jest ona potrzebna.

Oczywiście, że powinniśmy korzystać z tej, która rośnie dalej od drogi.

●Pokrzywa działa oczyszczająco. Oczyszcza- odtruwa nasze ciało z toksyn, kwasu moczowego. Jest moczopędna i należy nie przesadzać z ilością jej picia. Łagodzi schorzenia skórne, stany zapalne stawów, pomaga zwalczać katar sienny (ogólnie działa przeciwhistaminowo), podnosi odporność. Ze względu na dużą ilość żelaza, przeciwdziała anemii i niedokrwistości- jednocześnie  pomaga w ich leczeniu. Wpływa na emisję enzymów z trzustki, obniża poziom cukru. Jest cudowna dla włosów (przeciwłojotokowa), paznokci, cery. I wspaniale wspomaga trawienie.

●Korzeń pokrzywy również jest wartościowy- hamuje rozrost tkanek prostaty, leczy (jak i sama pokrzywa) zapalenie pęcherza.Ma również, działanie przeciwgrzybiczne. 

●Dodatkowo jej owoce- nasiona, to mega surowiec! Nadmienie tylko, że zawierają te nasionka olej bardzo bogaty w kwasy i inne rzeczy. Jest to cenny surowiec, kosztowny w nabyciu i rzadko spotykany w handlu.

Nalewki, maceraty, napary, miód, dodatek do sałatek czy zup, okłady (nawet na oczy)- to wszystko możemy zrobić z owoców. 

●Są wybitnie przeciwzapalnie, pobudzające regenerację tkanek, hamujące autoagresję, jednocześnie współpracujące z immunologią, tonizujące na układ nerwowy, odżywcze (masa witamin i prowitamin), ochraniające nerki i serce, regulujące nadciśnienie i nie jestem w stanie wymieniać co jeszcze- bo te małe kuleczki proszę państwa, to skarb!!


A pamiętajmy, że w zdrowym ciele zdrowy duch i mózg 😎.

[obok ja, robiąca różne rzeczy z pokrzywą ]

Pokrzywa (jak żadna inna roślinka), w parzących liściach- a właściwie na ich końcach, ma kwas mrówkowy🐜. Znajduje się we włoskach, które przy dotyku się łamią i wbijają w skórę. 

Ja od lat zrywam pokrzywę bez rękawiczek, a nawet po niej chodzę. Kwas mrówkowy cudownie pobudza szokiem bólowym dokładnie wszystko! Wiem, że to wygląda jak wyznanie masochistki, ale to prawda. Szczególnie na artretyzm, reumatyzm, przepływ krwi, limfy- pobudza przy tym pracę serca. Na stopach mamy receptory, które pobudzone są przez parzydełka pokrzywy, jakbyś "popieścił" ich prądem.

Samo picie naparu z pokrzywy, pomogło mi nie raz na opuchnięte kostki, wspomogło mi mój brzuch. 

●Ale nawet i taka, rosnąca przy drogach nam się przyda. A choćby na opryski- tak, te naturalne bez chemicznych "ulepszeń". 

Pokrzywa w pędach i liściach ma potas, magnez, fosfor, wapń, żelazo, wit. A,B,C,K, kwasy organiczne, flawonoidy- które są przeciwutleniaczami i tym samym chronią rośliny przed chorobami i szkodnikami (jednocześnie je odżywiając). 

■gnojówkę  z pokrzywy przygotować w wiadrze nie metalowym- kilogram przed kwitnieniem, pociąć na drobne kawałki, zalać 10 litrami odstanej wody deszczowej (lub zagrzane z własnej studni), unikać wody z chlorem, przykryć je starą firanką- pieluchą,  mieszaj 2 x dziennie, można dodać Efektywnych Mikroorganizmów- bo nie ma wtedy przykrego zapachu przy fermentacji (sprawdzać skład!), stosować po 2-4 tygodniach, w rozcieńczeniu 1:10 lub 1:20.

Nie jest ona do nawożenia nią czosnku, cebuli, fasoli, grochu. Bez rozcieńczania można użyć tego do pryzmy kompostowej czy ziemi przed uprawą. 

Mszyce, pędziorki, chloroza liści- 1:20 co 3-4 dni. Mącznik rzekomy - 1:10.

[Możecie dokladnie sprawdzić https://www.mojpieknyogrod.pl/artykul/sprawdzone-opryski-z-pokrzyw]

●Ich liście są schronieniem i głównym pokarmem dla gąsienic motyli 🦋- a one będą dodatkową dekoracją w Twoim ogrodzie.

Pokrzywowe schronienie,  uwielbiają też pająki 🕷(absolutnie nie jestem ich fanką- ale co Natura dała, to znaczy się, że jest potrzebne).

Od wieków hodowcy, wspomagają pasze swoich zwierząt jak i ptactwa domowego.🦃

●Także dla ludzi dania z pokrzywą są bardzo wskazane (poprawiają trawienie).Sałatka z pokrzywy, a także jej właściwości, jest w środku odc. 5.

[O zupie z chwastów w odc. 38]


Dzisiaj byłam na wędrówce- bardzo rano, skoro świt (można powiedzieć). Pobiegała (czytaj: truchtała), świeżym powietrzem pooddychała, pokrzywę pozrywała, śpiewu ptaków posłuchała. W pokrzywach pochodziła i nogi trochę poparzyła. A w palcach u rąk- od zrywania pokrzyw bez rękawiczek- mrówki 🐜 mi chodzą, nawet wieczorową porą😜.

Ale na śniadanko za to, była sałatka z pokrzywa a i koktail zamiast szpinaku (niewiadomego pochodzenia) z pokrzywą był robiony. 

Do sałatki wrzuciłam pomidora, awokado, kiszonego ogórka, dymke ze szczypiorem, prażone pestki. Lubię dodawać do sałatki z pokrzywą produkty sezonowe-  tu zabrakło mi lawendy- którą mam (jak mogłabym nie mieć!), ale ona nie może być do jedzenia (bo było zbyt blisko drogi). Muszę sobie zakupić na herbatki i do sałatek. 

[przypomnę tylko, że o lawendzie obszernie napisałam w odc. 14]


Koktail wyglądał malowniczo!
 

Też lubię dodawać sezonowe owoce (ja oczywiście truskawki, ale z arbuzem jest też wyśmienity), do tego robię wszystko jak w koktailu Słoneckiego (poprzedni artykuł), dodaje cynamon, pokrzywę i blenduje. Koktail traktuje jako jeden posiłek.  


Zapewne zauważyliście, że mój artykuł głównie udekorowany jest wiankami. Skorzystałam z grzeczności Marty Katowskiej- która jest autorką i wykonawczynią tych cudeniek. 

Oglądam jej prace na Instagramie, jej wianki są powalające. Dlatego też poprosiłam o kilka zdjęć jej prac, aby ozdobiły ten słowiański odcinek.

Ja oczywiście wybieram lawendowe- a Wy?? Dla mnie lawenda jest najpiękniejsza! A poniżej, jest konto  Marty- odwiedźcie ją na Instagramie, a może zakupicie do domku ktorąś z jej pięknych prac.  


Mnie też odwiedźcie na Instagramie- babcia_z_piekla_rodem, moją stronę na FB, Babcia z piekla rodem- która została stworzona specjalnie dla moich czytelników i mojego bloga.


Tak a pro pos mojej strony na FB- właśnie dzisiaj powitałam dwutysięcznego obserwatora mojej strony!!

Jest Was już 2000!! Wow!! 

A co z moim blogiem? Blogtroter osiągnął ponad 35000 otwarć!! Wooow!! Same radosne wieści!

Baaardzo wszystkim odwiedzającym, dziękuje!!!

I to było na tyle w dniu dzisiejszym. A czego Wam życzę dzisiaj? Powrotu do korzeni, a wtedy odezwie się Nasza słowiańska waleczna moc💪 💖!

Wasza, BzPR💋

Zdjęcia: 

wianki- by Marta, lubczyk Słowianie rozmaryn grzyby- by Google, reszta by BzPR

*tresci zawarte w blogu są treściami informacyjnymi*

BLOG NIE TYLKO DLA BABĆ!!







Komentarze

  1. Poruszyłaś Alu temat bardzo ciekawy bo nas Słowian jest obecnie tyle "odmian" ile jest narodów wywodzących się z tego źródła. Łączy nas jedno- jesteśmy bardzo emocjonalni i przywiązani do tradycji i żadnej religii nie powinno przyjmować się bezkrytycznie. Dobrze, że czasem "wsadzisz kij w mrowisko" i skłaniasz do zastanowienia!. Buziaki. Ula

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się- uwielbiam wsadzić ten kij w mrowisko:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Blog dla kobiet 40+

Zastanawiasz się, jak zadbać o ciało i ducha po czterdziestce? Chcesz wiedzieć, jak być szczęśliwą, atrakcyjną i spełnioną kobietą, w pełni świadomą swojej wartości? Babcia z piekła rodem to jedyny w swoim rodzaju blog, który został stworzony specjalnie dla kobiet 40+ oraz wszystkich tych pań, które pragną cieszyć się życiem w każdym wieku. Znajdziesz w nim odpowiedzi na wiele nurtujących Cię pytań, nie tylko tych związanych z tematyką urody oraz wizerunku. Czeka tu na Ciebie mnóstwo interesujących przepisów kulinarnych, wskazówek dotyczących naturalnej pielęgnacji ciała, a także wartościowych porad z zakresu zdrowego trybu życia i dbania o siebie. Ten wyjątkowy serwis poradnikowy dla kobiet doda Ci motywacji do działania na każdy dzień, ułatwi zmianę niewłaściwych nawyków i sprawi, że na nowo spojrzysz na otaczającą Cię rzeczywistość. Dzięki niemu znajdziesz sens egzystencji i nauczysz się cieszyć codziennością, kiedy wszystkie dni wyglądają tak samo.

Babcia z piekła rodem – to miejsce dla każdej z nas!

Chcesz wprowadzić jakieś zmiany w swoim dotychczasowym życiu? Szukasz inspiracji i pozytywnej energii, które pozwolą Ci w końcu odnaleźć Twoją prawdziwą pasję? Babcia z piekła rodem to blog tworzony przez energetyczną artystkę, która doskonale wie, jak poradzić sobie z upływającym czasem, by zachować młody umysł, ciało i ducha. Jeszcze kilka lat temu kobiety po czterdziestce były praktycznie niezauważane. A przecież one też pracują, wychowują dzieci i pragną jak najlepiej czuć się w swojej własnej skórze. Jeśli Ty też tak uważasz – koniecznie dołącz do nas i bądź szczęśliwa bez względu na metrykę! Miłej lektury!

Blog lifestylowy dla kobiet